NA XXVIII NIEDZIELĘ ZWYKŁĄ - DZIEŃ PAPIESKI I PRZYGOTOWANIE DO UROCZYSTEGO WNIESIENIA DO KOŚCIOŁA KRZYŻA MISYJNEGO 09 X 2016 R.
- Z przemówienia pożegnalnego św. Jana Pawła II na lotnisku w Balicach 19 sierpnia 2002 "Ojczyzno moja kochana, Polsko, [...] Bóg Cię wywyższa i wyszczególnia, umiej być wdzięczna!" (Dzienniczek, 1038).
- Już w czwartek 13 października w rocznicę zakończenia objawień w Fatimie wniesiemy krzyż misyjny do naszej świątyni, aby rozpocząć przygotowanie do misji parafialnych i 100. lecia objawień w Fatimie. Ks. Stanisław Żebrowski organizator tej parafii i budowniczy świątyni przywiózł tę figurkę Matki Bożej Fatimskiej, aby zawierzyć Maryi tę parafię. Każde pokolenie wymaga ewangelizacji. Odchodzi pokolenie pamiętające czas wznoszenia tej świątyni. Czytałem opracowanie o ks. Żebrowskim. Rozmawiam z dorosłymi osobami. Jedna z osób wspomina wniesienie krzyża misyjnego. Ci, którzy nie mogli dotknąć się jego drzewa trzymali się za ręce, kładli dłonie na ramionach bliżej znajdujących się tego krzyża, aby impuls od drzewa krzyża przeszedł na wszystkich. Rozmawiający wspominają jedność i mobilizację podczas wznoszenia tej świątyni, pamiętacie, jak ks. Żebrowski prosił Was, abyście pozbierali wszystkie kamienie ze swoich pól i przynieśli, aby z tych polnych kamieni uczynić fundamenty dla wznoszonej świątyni, sami mówicie: na polach zabrakło kamieni, wszystko było wyzbierane. A kiedy świątynia stanęła pamiętaliście nie trud i pracę, ale przede wszystkim radość, że kończy się czas tułaczki między parafią w Karczewie, a parafią św. Wincentego a, Paulo. Duma z architektury tej nietypowej bryły świątyni do dziś jest podkreślana. Ks. Grzegorz Gołąb, kiedy go zaprosiłem na uroczystość wniesienia krzyża misyjnego wspomina motywy ks. Stanisława Żebrowskiego, którymi kierował się nadając tytuł parafii Niepokalanego Serca Maryi: chciał ustrzec Was przed błędami Rosji, bo tak Maryja wzywała w Fatimie objawiając się w przeddzień Rewolucji Październikowej. Dziś w Dniu Papieskim przypominam słowa św. Jana Pawła II, który cytował św. Faustynę: "Ojczyzno moja kochana, Polsko, [...] Bóg Cię wywyższa i wyszczególnia, umiej być wdzięczna!" Ewangelia dzisiejsza mówi o wdzięczności dziesięciu trędowatych, z których jeden tylko wrócił, aby okazać Jezusowi wdzięczność za uzdrowienie. Odchodzi już pokolenie wdzięczne Jezusowi za dar wzniesienia tej świątyni w tak trudnym czasie stanu wojennego. Po woli odchodzi pokolenie, które próbowało przeżyć za kartki, gdy inni grabili majątek narodowy. Pan Jezus dziś pyta: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec? Jakże to przykry wyrzut w kontekście zgłaszających się do wniesienia krzyża misyjnego, jakże to przykre w kontekście zachęty dzieci do dziecięcych róż różańcowych.
- W nastawie ołtarzowej ks. Stanisław Żebrowski umieścił św. Stanisława Biskupa i Męczennika, odwołajmy się więc do założeń jego myśli. Ponieważ jest dziś Dzień Papieski odwołam się do św. Jana Pawła II. św. Jan Paweł II żył katedrą wawelską i z postaciami historycznymi związanymi z tym miejscem. Pierwszymi postaciami byli św. Stanisław Szczepanowski Biskup i Męczennik i jego zabójca król Polski Bolesław II Śmiały zwany Szczodrym. Legenda mówi, że król, uciekł z kraju przed buntem po morderstwie na biskupie krakowskim Stanisławie i znalazł schronienie na Węgrzech. Jednakże, nękany wyrzutami sumienia, przywdział włosienicę i odbył pielgrzymkę do papieża (incognito czytaj inkognito!), aby ten odpuścił mu straszny grzech i zdjął klątwę. Papież podobno miał zdjąć z niego klątwę, ale nałożył na króla pokutę w postaci dożywotniego milczenia. Biedny niemy pokutnik, w którym nikt by nie poznał Bolesława II Śmiałego, polskiego władcy, który złupił Kijów, wracając z Rzymu, trafił do klasztoru benedyktynów w alpejskim Osjaku. Zatrzymał się tu na dłużej, ciężko i w milczeniu pracując, aż któregoś dnia, przeczuwając zbliżającą się śmierć, wezwał do siebie opata i wyjawił mu królewską tajemnicę. Ujawniając swą tożsamość, na dowód okazał charakterystyczny pierścień - królewski sygnet - i dokumenty. Gdy zmarł (1089 r.), pochowano go w klasztornym kościele. Grób ten istnieje do dziś.
- Bliscy papieża z lat wojny wspominają jak papież jako aktor zagrał rolę Króla Bolesława z dramatu Juliusza Słowackiego "Król Duch" Za pierwszym razem Karol Wojtyła odtworzył ducha króla, który jest rządny władzy, pełen emocji, płacze i przeklina, nie może znieść klątwy rzuconej na niego przez poćwiartowanego królewskim mieczem biskupa Stanisława. Zagrał go tak, że sympatia publiczności - co zaskakujące! - była jednak po stronie króla - widzowie stali jak oniemiali i zaklęci. Za dwa tygodnie tę samą rolę - Wojtyła wypowiedział cicho bez emocji, monotonnie, w sposób doszczętnie pozbawiony owych tonów namiętności, pychy, buntowniczej pasji, a także rozpaczy wobec zarysowującego się upadku państwa, nad którym zaciążyła klątwa króla". Wszyscy stawiali pytania: "Dlaczego? Jak mogłeś? Co się stało?" Przyszły papież z wielkim spokojem i pewnością odpowiadał: "Przemyślałam sprawę; to jest spowiedź króla. Tego chciał Słowacki".Ale co najważniejsze: dokładnie 5 lat po premierze "Króla-Ducha" - 1 listopada 1946 r. - Karol Wojtyła przyjął święcenia kapłańskie.
- Wiele lat później, kardynał Wojtyła - następca biskupa Stanisława po otrzymaniu kapelusza kardynalskiego - wracając z Rzymu zatrzymał się w Osjaku przy grobie króla gdzie odprawił Mszę św. za duszę Bolesława Śmiałego, a tuż przed wyborem na Papieża napisał niezwykły poemat "Stanisław", który był kolejną próbą zrozumienia istoty zmagań moralnych króla i biskupa. Papież szczególnie podkreślał zaznaczenie św. Stanisława biskupa i męczennika dla Polski, gdyż był to święty Polak, który oddał życie za Chrystusa w sto lat po przyjęciu chrztu przez Polaków, nie misjonarz z zewnątrz jak św. Wojciech, ale wychowany w duchu wiary Polak. W jego osobie papież widział jak Polska po przyjęciu chrztu przyjęła niejako bierzmowanie - sakrament dojrzałości chrześcijańskiej. Tak więc ten obraz umieszczony przez ks. Stanisława Żebrowskiego odwołuje się do pierwszego pokolenia Polaków, które potrafiło przeciwstawić się okrutnemu królowi, a przecież z łaski tego króla biskup Stanisław został wyniesiony na stolicę biskupią w Krakowie. Biskup nie zawahał się zachwiać filarami Polski, gdy szło o przestrzeganie ewangelii. Św. Jan Paweł II miał przed sobą innego króla, króla którym był bezbożny komunizm i nie zawahał się postawić krzyż w Nowej Hucie by wznieść świątynię w centrum miast, które miało być wzorem socjalistycznych miast, a kiedy aresztowano obraz Matki Bożej nie zawahał się zaproponować, niech same ramy obrazu nadal nawiedzają parafie. Czy jest w nas odwaga przeciwstawienia się bezbożnictwu, może już nie tak mocno wspieranemu przez instytucje państwowe, ale przez środowiska, które w minionym okresie opływały we wszystko jako nagrodę za bezbożność.
- Drugą postacią była królowa Jadwiga, którą sam beatyfikował .W czasie kazania wygłoszonego przez papieża można było obserwować przedziwną scenę. Było to 8 czerwca 1997 roku w czasie Mszy św. kanonizacyjnej królowej Jadwigi w Krakowie. W pewnym momencie Ojciec Święty skierował swój wzrok na Wawel i zwrócił się bezpośrednio do świętej wpatrzony w wieże Wawelu, rozmawiał z Jadwigą tak, jakby nie było wokół ponad miliona zgromadzonych pielgrzymów, jakby znali się od dawna, mówił: "Długo czekałaś, Jadwigo, na ten uroczysty dzień. Prawie 600 lat minęło od twej śmierci w młodym wieku. Dziś nadszedł ten dzień. Wielu ludzi pragnęło dożyć tej chwili i wielu jej nie doczekało. Mijały lata i stulecia i wydawało się, że twoja kanonizacja jest już wręcz niemożliwa. W pewnej chwili Ojciec Święty zostawił tłum i udał się do katedry wawelskiej, aby razem z Jadwigą uklęknąć u stóp wawelskiego krzyża, aby usłyszeć echo tej lekcji miłości, której ona słuchała. Jan Paweł II pragnął stać się uczniem królowej i nauczyć się tej samej Chrystusowej lekcji miłości. Pod czarnym krzyżem królowej Jadwigi z katedry wawelskiej widnieje łaciński napis, który pierwszy raz pojawił się tam w 1500 roku: TEN ZBAWICIELA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA UKRZYŻOWANY WIZERUNEK PRZEMÓWIŁ DO ŚWIĘTEJ JADWIGI KRÓLOWEJ POLSKI. - Tu Królowa usłyszała od Chrystusa: "Jadwigo, ratuj Litwę", słowa wyznaczające cel jej królowania. Litwa była bowiem ostatnim pogańskim krajem Europy. Jan Paweł Drugi tak mówił: Święta nasza królowo, Jadwigo, ucz nas dzisiaj, którzyśmy przekroczyli próg trzeciego tysiąclecia, tej mądrości i tej miłości, którą uczyniłaś drogą swojej świętości. Zaprowadź nas, Jadwigo, przed wawelski krucyfiks, abyśmy jak ty poznali, co znaczy miłować czynem i prawdą, i co znaczy być prawdziwie wolnym. Pojęłaś jak mało kto tę Chrystusową i apostolską naukę. Nieraz klękałaś u stóp wawelskiego krucyfiksu, ażeby uczyć się takiej ofiarnej miłości od Chrystusa samego. I nauczyłaś się jej. Potrafiłaś swoim życiem dowieść, że miłość jest największa.
- Wychodząc ze świątyni spójrzcie na krzyż misyjny jak czas wygiął jego pień i skręcił tak, że jego ramiona kierują się w stronę drzwi wejściowych, jakby on sam chciał wrócić do tej świątyni, jakby sam chciał tu się znaleźć. A może to skręcenie wyraża ból naszego Pana i Zbawiciela. Czyżbyśmy usunęli krzyż z naszego życia i dlatego ten krzyż, aż wije się z bólu?
- Za nim wyjdziecie ze świątyni spójrzcie na obraz Jezusa Miłosiernego wiszący w naszym kościele, po tylu latach jego obecności można powiedzieć, że Śródborowski Obraz Jezusa Miłosiernego. Pan Jezus wyłania się już nie z czerni nocy jak jest w oryginale, ale jakby wychodził z grobu, odgarnia korę drzew, mchy, pleśni, porosty, które Go przysypały, jest jak rozdeptany muchomor, jak wyrzucony do lasu obraz religijny i rozdeptany butem, bo już babcia umarła i w domu nie ma kto by przed nim się modlił. Oczy Jezusa podnoszą się do góry nie jak w oryginale patrzą prosto w oczy osoby modlącej się, to jest jakiś znak, znak, że często patrzymy na Jezusa z góry, traktujemy jako coś mniej ważnego.
- Oby ten sczerniały krzyż, tak bardzo wygięty, jak naciągnięta struna i do nas przemówił i jak grająca struna zagrał w naszej duszy przynaglając nas do wierności zobowiązaniom wynikającym z przyjętego chrztu? A może przynagli nas, jak przynaglił św. Jadwigę króla Polski, do wyrzeczenia się osobistych ambicji dla ratowania Litwy, do walki z sobą o odzyskanie wiary w moc chrztu św. jest przecież 1050 rocznica chrztu Polski. Dziś św. Paweł naucza: Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida. On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo spętaniu. Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie wraz z wieczną chwałą. Nauka to godna wiary: Jeżeli bowiem z Nim współumarliśmy, z Nim także żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.
- Z pierwszego czytania wódz Syryjski Naaman będąc trędowatym nie chciał siedem razy zanurzyć się w rzece Jordan, bo wydawała mu się za mała w porównaniu z rzekami Parpar i Abana. A w końcu nakłoniony przez swoje sługi zanurzył się w Jordanie i odzyskał zdrowie. Tak i dziś wielu jak Naaman kręci nosem na swoją parafię. Dziś przychodzi nowe pokolenie, a jedność wspólnoty parafialnej od wielu lat jest poważnie nadwyrężona: każdego roku parafia wydaje ponad 40 pisemnych zgód na przyjęcie pierwszej komunii św. do innych parafii. Wydaje się to zrozumiałe ze względu na rejonizację szkół nie pokrywającą się z granicami parafii, ale biorąc pod uwagę cztery lata od pierwszej klasy szkoły podstawowej do rocznicy komunii św. to ponad 160 dzieci każdego roku wyłączonych jest z życia parafialnego. Przeliczając statystycznie na jedno dziecko około cztery osoby pozostałych członków rodziny, to zyskujemy 640 osób tracących duchową łączność z parafią. Stan duchowego rozdarcia między parafią w Karczewie, a parafią św. Wincentego a Paulo jaki towarzyszył poprzedniemu pokoleniu, kiedy nie było kościoła w Śródborowie nadal jest obecny i dla wielu oznacza to, tak jakby tego kościoła nie było.
- Każdego roku w poprzedniej parafii na nabożeństwie drogi krzyżowej dzieci niosły krzyż, ale dzieci jak to dzieci, niosąc krzyż szarpały się, rozmawiały, śmiały się, popychały. Zgorszeni dorośli podchodzili, aby dzieci uspokoić, ale mnie to nie przeszkadzało, bo zawsze widziałem jedno, dwoje dzieci, które niosły ten krzyż z takim przejęciem, z taką siłą, jakby tylko to od nich zależało, że ten krzyż jeszcze nie upadł na ziemię. One go niosły z takim przekonaniem, że jakby one nie trzymały go mocno, to ten krzyż upadł by. Niech więc ta uroczystość wniesienia krzyża 13 października zmobilizuje nas do nabożeństw pierwszych sobót miesiąca, niech zmobilizuje do odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych, niech zmobilizuje do założenia dziecięcych róż różańcowych i odnowienia róż różańcowych dorosłych. Panowie jest was 20 zgłoszonych do niesienia krzyża, dajcie przykład: załóżcie różę różańcową męską. Powołajcie specjalny pluton do zadań modlitewnych dla odnowienia życia religijnego w tej parafii.