XXXII Niedziela Zwykła 06 XI 2016
- W czytaniach niedzielnych na pierwszym miejscu odmieniane jest słowo zmartwychwstanie. Pierwszą dobrą nowiną ogłoszoną przez apostołów, nie były słowa kochajcie się, bądźcie dobrzy, nie grzeszcie, ale Pan zmartwychwstał i żyje. Apostołowie od tej dobrej nowiny zaczęli przepowiadać światu zbawienie: widzieliśmy Jezusa przybitego do krzyża rękami bezbożnych, był zabity i złożony do grobu i wrócił sam z cmentarza, my jesteśmy tego świadkami. Sami apostołowie przyznawali, że gdy Jezus im się ukazywał po zmartwychwstaniu oni się Go bali, nie wierzyli, tak iż zawsze wyrzucał im brak wiary. Oni wszystko wiedzieli o Jezusie, znali Jego naukę, pamiętali znaki i cuda, a jednak zawsze gdy im się ukazywał wątpili. Przestali dopiero wątpić, gdy posłał im Ducha Świętego, wtedy nabrali odwagi i poszli z dobrą nowiną na cały świat. Bo wiara jest darem, jest skarbem niesionym w naczyniach glinianych, aby z Boga była przeogromna moc, a nie z nas - powie św. Paweł. Wierzyć to znaczy dać serce. Słowo credo - wierzę składa się z dwóch słów: cor czyli serce i do - daję. Wierzyć to znaczy dac serce. Apostołowie dali swoje serca Jezusowi Zmartwychwstałemu.
- Pierwszym, co apostołowie dokładnie opisali, to były ostatnie dni życia Pana Jezusa na ziemi, opisali dokładnie Jego Mękę i śmierć i zmartwychwstanie. Przyznali sami, że nie zadbali o grób dla swojego Mistrza, że pouciekali z Ogrodu Oliwnego w chwili aresztowania Pana Jezusa. O miejscu pochówku dowiedzieli się od kobiet, które też na czas nie namaściły Ciała pana Jezusa. Apostołowie dopiero później zaczęli opisywać znaki i cuda i naukę którą Pan im przekazał. Nawet nie zatroszczyli się o przekazanie opisu dzieciństwa Pana Jezusa, jedynie Łukasz ewangelista podał kilka szczegółów z dzieciństwa Pana Jezusa, te szczegóły poznał od Maryi Matki Pana Jezusa. Cuda, dzieciństwo, nauka Pana Jezusa okazały się mniej ważne od przepowiadania faktu, że Jezus żył, umarł i zmartwychwstał.
- Kiedy był czas usuwania krzyży ze szkół w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w jednej ze szkół dyrektor szkoły polecił woźnej zdjąć krzyże w salach lekcyjnych w szkole. Wówczas woźna powiedziała: proszę pana, jak pan zrobi to samo, co ten Człowiek na krzyżu, będzie czynił za życia cuda, będzie wskrzeszał i nauczał, umrze i zmartwychwstanie, to ja zdejmę ten krzyż, ale dopóki pan tego nie uczyni ja nie zdejmę tego znaku zbawienia. W całej okolicy, tylko w tej szkole krzyże pozostały. Owa kobieta okazała się świadkiem zmartwychwstania Pana Jezusa. Można czynić obietnice, można pięknie nauczać, można snuć plany jak urządzić świat, aby był lepszy, ale jeszcze trzeba za tę naukę i obietnice umrzeć i zmartwychwstać, a tego nikt do tej pory nie uczynił poza Jezusem Chrystusem.
Karol Marks i Engels zaproponowali w swoich dziełach pięknie urządzony świat. Kilka tomów liczyło ich dzieło. W tych kilku tomach zawarli tylko dwa zdania poświęcone tematowi śmierci. Wcielanie ich pomysłów na lepsze urządzenie świata pochłonęło ponad 100 milionów istnień ludzkich jak to zostało spisane w Czarnej Księdze Komunizmu. Można obiecywać piękne rzeczy, ale jeszcze trzeba samemu za nie umrzeć i zmartwychwstać, wtedy to może okazać się prawdą, a nie utopią.
- Pewna grupa turystów wracając z wycieczki do Egiptu odwiedziła katedrę Notre-Dame w Paryżu i poprosiła przewodników, aby im pokazano Ciało niejakiego Jezusa, które podobno jest przechowywane w katedrze od dwóch tysięcy lat, chcieli wiedzieć w jakim jest stanie, gdyż w Egipcie widzieli mumie faraonów z przed pięciu tysięcy lat. Dzisiejsze drugie czytanie mówi: bracia, módlcie się za nas, aby słowo Pańskie rozszerzało się i rozsławiło, podobnie jak jest pośród was, abyśmy byli wybawieni od ludzi przewrotnych i złych, albowiem nie wszyscy mają wiarę. Wierny jest Pan, który umocni was i ustrzeże od złego. Co do was, ufamy w Panu, że to, co nakazujemy, czynicie i będziecie czynić. Niechaj Pan skieruje serca wasze ku miłości Bożej i cierpliwości Chrystusowej! 2 Tes 2,16-3,5
- Tak, zostaliśmy ochrzczeni jako niewierzący, byliśmy chrzczeni jako dzieci, nikt nas nie pytał o zdanie, czy chcemy być ochrzczeni, czy chcemy być wierzący. Rodzice za nas podejmowali decyzję w nadziei, że z czasem zaakceptujemy wiarę, z czasem przyjmiemy zasady życia w wierze. Rodzice stworzyli środowisko wiary, tak iż czymś naturalnym były dla nas modlitwy, świątynie, msza, spowiedź i komunia św. Dar wiary rodzice potraktowali jak naturalne jest uzdolnienie do mowy, rodzice nie czekali, aż dorośniemy i sami wybierzemy język, w którym będziemy się porozumiewać z innymi. Nie przyszło im do głowy, aby do osiemnastego roku życia, czekać z nauczeniem nas mówienia po polsku, tak samo nie czekali, aż dorośniemy, żeby wybrać wiarę. Przekazali nam, to czym sami żyli i wielu ten dar przyjęło i pomorzyło, ale nie wszyscy. Wielu zostało ochrzczonych jako niewierzący, i wielu takimi pozostaje, chociaż znają obyczaje chrześcijańskie, chociaż uczestniczą w świętach religijnych, chrzczą dzieci i posyłają ich na religię w szkole, ale jak odezwą się przy stole na temat kościoła, księży, czy wiary, to ręce opadają. Nie wystarczy chodzić do kościoła na mszę, aby stać się wierzącym. Codziennie chodzimy do garażu, ale przecież nikt z nas nie stał się samochodem. Do tego, aby być wierzącym, trzeba to dziedzictwo wiary przyjąć i pomnożyć.
- W tym roku obchodzimy 1050 r. chrztu Polski. Kiedy Mieszko I przyjmował chrzest musiał najpierw uporządkować swoje życie małżeńskie, musiał oddalić siedem żon, poznać zasady wiary i podjąć decyzję, czy chce przyjąć Jezusa za swojego Pana i Zbawcę. Kiedy Mieszko I przyjmował chrzest nie pytano go czy chce zbudować Polskę chrześcijańską, nie, pytano go o jedno: czy wyrzeka się szatana i wszystkich spraw jego, a gdy powiedział: wyrzekam się, zapytano go: czy wierzysz w boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, i czy wierzy w Jezusa Chrystusa i w Ducha Świętego, a on powiedział - wierzę. Mieszko I zainwestował w wiarę i ta inwestycja do dziś przynosi owoce.
- Dlatego jako duszpasterze parafii Niepokalanego serca Maryi podjęliśmy pewien plan odnowienia wiary w naszej parafii. Na rozpoczęcie przygotowania do misji parafialnych uroczyście wnieśliśmy krzyż misyjny do naszej świątyni, który stał przy wejściu do świątyni od czasu powstania tej parafii. Wokół tego krzyża gromadzimy się na comiesięcznych czuwaniach modlitewnych, najbliższe takie czuwanie będzie 25 listopada o godz. 19.30 i każdy rejon parafii ma przychodzić w wyznaczona pierwszą sobotą miesiąca, aby odprawić nabożeństwo, o które Maryja prosiła w Fatimie. Nie dawno był czytany list Episkopatu Polski, aby wszyscy wierni złożyli Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana, zarządzona jest Nowenna przed tym Aktem i będzie odprawiana we wszystkich kościołach w Polsce od 10 do 18 listopada, w naszym kościele będzie Nowenna będzie po Mszy św. o godz. 17.00. Ponieważ Parafia nasza przygotowuje się do misji parafialnych przed 100. leciem objawień w Fatimie przygotowaliśmy druk odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych z modlitwą tego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. Bardzo prosimy wziąć ten druk do domu, rozmówić się z domownikami, zrobić uroczystość w domu, modlitwę i podpisać razem z domownikami, bądź samemu. Można z tym aktem wybrać się do kościoła i dokonać tego aktu indywidualnie, bądź z całą rodziną przy chrzcielnicy, poza oczami ludzkimi. Podpisany akt prosimy zostawić na ołtarzu przy chrzcielnicy. Na zakończenie misji parafialnych zostanie przygotowany nowy uroczysty i ten nowy będzie można zabrać do domu. Podpisany akt dołączymy do Jubileuszowej Księgi Pamiątkowej, aby ona niejako była Księgą Żywych w naszej parafii. Takie księgi pamiątkowe są po parafiach założone, gdy domy odwiedzała kopia cudownego obrazu Matki bożej.
- Nie spierajcie się z atakującymi Kościół podczas posiłków przy stole. Lepiej zapytajcie ich jak pytano Mieszka I, czy wyrzekli się szatana i wszystkich spraw jego, a gdy powiedzą, że wyrzekli się, to zapytajcie ich: czy wierzą w Boga Ojca Wszechmogącego, w Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego. Wszyscy zostaliśmy ochrzczeni jako niewierzący i wielu z nas pomnożyło wiarę, do wiary dodało wiele dobrych uczynków, bo wiara bez uczynków jest martwa powie św. Paweł, ale nie wszyscy są wierzący.
- Kiedy św. Augustyn podejmował decyzję o swoim nawróceniu, szalę jego wątpliwości przeważyła wiadomość, że słynny filozof pogański Wiktoryn złożył publicznie w katedrze przed wszystkimi zgromadzonymi wyznanie wiary, takie jak my recytujemy w czasie Mszy św. Oto, co pisze o Wiktorynie św. Augustyn: "Stary Wiktoryn był człowiekiem niepospolicie uczonym. Znał do głębi wszystkie sztuki wyzwolone. Ileż dzieł filozoficznych przestudiował, ocenił i skomentował. Był nauczycielem wielu znakomitych senatorów; i z wdzięczności za pracę profesorską, którą synowie tego świata uważają za ogromnie ważną, uczczono go wystawieniem jego posągu na forum w Rzymie. Aż do starości Wiktoryn był czcicielem bożków. Uczestniczył w świętokradczych obrzędach, które gorliwie odprawiała wówczas większość arystokracji rzymskiej, a także lud, składając hołd potwornym bożyszczom z przeróżnych stron świata. Wiktoryn aż do starości, przez tyle lat, bronił tych obrzędów całym żarem swej wymowy. A na starość nie powstydził się zostać sługą Chrystusa Twego, dziecięciem czerpiącym życie z Twoich zdrojów; poddał kark pod Twoje jarzmo, pochylił czoło przed hańbą Krzyża. O Panie, Panie, któryś niebiosa nachylił i zstąpił z nich, któryś gór dotknął, a zadymiły - jakżeś Ty zdołał do tego serca trafić? Symplicjan opowiadał mi, że Wiktoryn zarówno Pismo Święte, jak i inne księgi chrześcijańskie pilnie czytał i rozważał. I nieraz mówił do Symplicjana, jeszcze nie publicznie, ale prywatnie, na osobności: "Wiedz, że już ze mnie chrześcijanin". A na to Symplicjan: "Nie uwierzę w to ani cię nie uznam za chrześcijanina, póki cię nie zobaczę w kościele Chrystusa". A tamten śmiał się z przyjaciela, mówiąc: "Więc to mury czynią ludzi chrześcijanami?" Często powtarzał, że już jest chrześcijaninem. Symplicjan na to odpowiadał, a wtedy Wiktoryn nieraz przywoływał ów żart o murach. Tak naprawdę to on jeszcze bał się narazić swoim przyjaciołom, pysznym czcicielom demonów. Łatwo mógł się domyślić, jaka by się zwaliła na niego burza wrogości ze szczytu ich babilońskiego dostojeństwa, niczym z wierzchołków cedrów libańskich, których jeszcze Pan nie połamał. Wreszcie jednak dzięki usilnej lekturze nabył prawdziwej powagi i uląkł się, że Chrystus się go zaprze wobec aniołów świętych, gdyby on się uląkł przyznać do Niego wobec ludzi. Wydał się sam sobie winien wielkiej zbrodni: że wstydzi się pokornych tajemnic Słowa Twego, a nie wstydzi się świętokradczych obrzędów pysznych demonów, które w pysze przejął od innych. Odepchnął więc od siebie marność i zawstydzony zwrócił oczy ku prawdzie. Jak opowiadał Symplicjan, bez żadnych wstępów, zupełnie niespodziewanie rzekł do niego: "Chodźmy do kościoła, chcę być chrześcijaninem". Symplicjan, nie posiadając się z radości, zaraz z nim poszedł. W kościele najpierw pouczono Wiktoryna o podstawowych tajemnicach naszej wiary, a niebawem wpisał się na listę katechumenów, aby - ku zdziwieniu całego Rzymu, a radości Kościoła - odrodzić się przez chrzest. Pyszni widzieli to i gniew ich trawił; zębami zgrzytali i marnieli. Słudze zaś Twemu, Panie, wypełniła się nadzieja i już nie oglądał się na marności i na szaleństwa omylne.Nadeszła wreszcie pora wyznania wiary. W Rzymie ludzie, którzy mają wejść w zasięg Twojej łaski, zazwyczaj składają je w przepisanej formule, której się wyuczają na pamięć, a potem z podwyższenia wypowiadają ją wobec licznie zgromadzonych wiernych. Prezbiterzy, jak opowiadał mi Symplicjan, proponowali Wiktorynowi, aby złożył wyznanie wiary prywatnie, jak według zwyczaju pozwalano niektórym ludziom, jeśli publiczna ceremonia mogłaby im się wydać kłopotliwa. Lecz Wiktoryn swemu ocaleniu w wierze wolał dać świadectwo wobec całej rzeszy wiernych. Nie było przecież niczego zbawiennego w retoryce; a retorykę głosił niegdyś publicznie! O ileż mniej powinien teraz się wahać przed wyznaniem Słowa Twego wobec Twojej łagodnej owczarni, skoro przedtem nie wstydził się głoszenia własnych swoich słów wobec tłumu pomyleńców. Kiedy wszedł na podwyższenie, jakaż radość ogarnęła wszystkich, którzy go znali! A kto go nie znał? Jeden drugiemu w podnieceniu szeptał jego imię i leciało ono półgłosem z ust do ust przez całą rzeszę: "Wiktoryn! Wiktoryn!" Niebawem buchnął gwar, wiwatowali na jego .cześć, a potem nagle zamilkli, aby go uważnie wysłuchać. Z cudowną ufnością wyznał prawdziwą wiarę. Nie było tam człowieka, który by go nie chciał chwycić w ramiona i przycisnąć do serca. Te ręce, które go objęły, to była miłość ich i rozradowanie."
- Wybaczcie, że zamiast kazania czytam wam Wyznania św. Augustyna, ale ufam, że nie raz przez tan najbliższy rok buchnie radość z naszych serc, gdy nie jedno nazwisko pojawi się na drukach wyznania wiary i Jubileuszowego Aktu Poddania swojego życia Chrystusowi Panu. Nie wiemy jakim zagrożeniom poddane były dusze tych, którzy się pod drodze do Królestwa Bożego zagubili, może to były większe zagrożenia, niż my doświadczyliśmy i sądzimy, że nie potrzebujemy nawrócenia. Ale czyż Pan nie raduje się, z tego, że zagubiona jedna z dziesięciu drachm wraca do skarbca wiary?
- Św. Augustyn dodaje: "Dobry Boże, co to się dzieje w człowieku, że się bardziej cieszy z ocalenia duszy, która się wydawała już zupełnie stracona, albo duszy wyrwanej z przeraźliwego zagrożenia niż z ocalenia takiej, dla której nigdy nie gasła nadzieja, bo osaczające ją niebezpieczeństwa były mniej straszliwe? Przecież i Ty, Ojcze miłosierny, bardziej się radujesz jednym grzesznikiem pokutującym niż dziewięćdziesięcioma dziewięcioma sprawiedliwymi, którzy pokuty nie potrzebują.My też z weseleni słuchamy o tym, jak uradowany pasterz, gdy znalazł owcę zaginiona, przynosi ją na ramionach i jak powraca do Twego skarbca drachma, a ucieszone sąsiadki gratulują niewieście, która ją znalazła. Podczas radosnego obrzędu w Twojej świątyni napełniają się łzami nasze oczy, gdy słyszymy lekcję ewangeliczną o synu, który umarł był, a ożył, zaginął był, a odnalazł się.Radujesz się wtedy w nas i w aniołach Twoich. Cóż więc się dzieje w duszy, jeśli odnalezionymi albo oddanymi jej rzeczami, które miłuje, cieszy się ona bardziej, niżby się nimi radowała, gdyby je miała zawsze?" Obyśmy i my doczekali takich chwil w naszej świątyni, oby Pan i nam przymnożył wiary.