PASTERKA 25 XII 2016
- Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło Iz 9, 1 . Oto pośród ciemności tej nocy rozbłysło nam światło, światło tego, o którym starzec Symeon powiedział, że jest on na upadek i powstanie wielu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą Łk 2, 34.
To Dziecię jest na znak sprzeciwu On jest tym, któremu sprzeciwiać się będą. To Dziecię powoduje rozdźwięk, są ci którzy się cieszą z Jego przyjścia, ale są też ci, którzy są zbuntowani. On przeszkadza, tak jak światło przeszkadza, żyjącym w ciemności. Kiedy zapali się światło siedzącym w ciemności oni krzyczą zgaś światło, to nas oślepia.
- Historia zna wielu ludzi, którzy czynili siebie bogami, ale jeden Bóg stał się człowiekiem. Wielu ludzi domagało się zaszczytów i uznania, ale jedynie Bóg nie wstydzi się być małym, bezradnym jak dziecko. Bóg jest jak Ojciec z przypowieści o marnotrawnym synu Łk 15.20. Jego Syn porzuca niebo, traci wszystko, co ma, chwałę niebiosów, chóry anielskie, godność Syna Bożego i ląduje jak syn marnotrawny w stajni pośród zwierząt. Po co to wszystko czyni? Oto Bóg jest jak kupiec, który poszukuje pięknych pereł Mt 13, 45, a gdy znajdzie jedną drogocenną perłę, sprzedaje wszystko, aby kupić te jedną drogocenną perłę. Czyni to z miłości dla tej jednej, jedynej perły jaką my jesteśmy, przychodzi na drogi naszego życia aby szukać perły, aby ją znalazłszy oczyścić i nosić z dumą jak drogocenny klejnot, dla którego porzucił niebo, a obrał barłogi. Tak przecież śpiewamy w kolędzie. Czy możemy uwierzyć, że jesteśmy perłą drogocenną, skarbem ukrytym w roli dla której Bóg sprzedaje niebo? sprzedaje wszystko, co ma, a nawet traci swoje życie, aby nabyć tę jedną jedyną perłę jaką jest każdy z nas? Czy my wierzymy w tę miłość? Czy myślisz, że Pan Bóg nie mógłby sprawić, żeby ten kościół zapełnił się aż trzeszczałby w szwach. Wystarczyłoby, aby uczynił jakiś znak na niebie, i tysiące ludzi zbiegłoby się do Śródborowa. Mógłby, ale On nie chce. Jemu wystarczy, że uwierzysz iż jesteś tą rolą, którą Bóg kupił za wszystko, co miał. Zainwestował całe swoje życie, aby ją nabyć. Jesteś tą jedyną perłą. To Jemu wystarczy, tyle ile was jest, aby świat zmienić, aby parafię zmienić, Tylko, żebyś miał wiarę.
- Dlatego tak ważne jest, aby odnowić wiarę na 1050 rocznicę chrztu Polski. Wśród tych narodów kroczących w ciemnościach pogaństwa przed 1050 laty był i nasz naród. Dziś trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcę kontynuować to dzieło rozpoczęte chrztem Mieszka I. Gdy Mieszko I przyjmował chrzest, było nas ok. jednego miliona ludzi, tyle samo, co Czechów, dziś nas jest ok. 40 milionów ludzi, a Czechów kilkanaście milionów. pomimo zaborów, pomimo zsyłek na Syberię, pomimo ludobójstwa, jest w nas jakaś przedziwna siła, która sprawia, że trwamy i powiększamy swoją siłę.
Może w geniuszu Mieszka I odżył geniusz człowieka, który skonstruował najstarszy na świecie bumerang znaleziony w jaskini w Obłazowej koło Kielc, może odżył geniusz człowieka, który wynalazł koło, najstarsze wyobrażenie koła i zaprzęgu ciągnionego przez renifery zostało znalezione koło Krakowa, kiedy Egipcjanie ciągnęli swoje głazy po piaskach pustyni na płozach, tu na tych terenach, gdzie żyjemy wynaleziono koło i zaprzęg do wozu na kołach. Zresztą w Wietrzykowicach są piramidy starsze o tysiąc lat od tych, które oglądamy w Egipcie. Po 1050 latach pytamy się, czy historia zatoczy koło i znajdą się wielcy, którzy jak Mieszko I podejmą odważne decyzje, które przyniosą dalekosiężne skutki. Mieszko I przyjął chrzest nie z pobudek politycznych, ale dla piękna wiary katolickiej. Na około nie miał przykładów pięknego życia chrześcijańskich królów, ojciec jego żony był bratobójcą i handlował niewolnikami przekazujące je na rynki arabskie.
Sclavus - niewolnik, dla ludzi Zachodu nie mielismy imienia, bylismy sclavus, co weszło do języka angielskiego - slave. Zresztą takie nastawienie odżyło, gdy Lubański strzelił zwycięskiego gola na stadionie Wembley usłyszeliśmy z trybun: animals, animals, animals.
- Dlaczego wielu dziś traci wiarę? Bo wiara wymaga prawdy. Być prawdziwym katolikiem, to iść za prawdą, która jest niewygodna. Być dziś wierzącym, to być znakiem sprzeciwu, być wytykanym palcem, wyśmiewanym, a my jesteśmy tymi, którzy wybierają wygodę, szukają własnego bezpieczeństwa, szukamy swojej woli, szukamy łatwego życia, prawda nie jest łatwą, prawda idzie drogą wojny, walki, zmagania, a my wolimy iść drogą wygody, dążymy do tego aby zaspokoić siebie, chcemy zadowolić siebie samego. Dogodzić sobie we wszystkim, chcemy wybrać takie życie, gdzie zapomną o mnie, zapomną o mojej przeszłości. Dziś chcemy przychodzić do kościoła i ukrywać się za filarem, siedzieć przed wejściem do kościoła, przychodzić tylko na święta i nigdy nie zmierzyć się z prawdą o sobie, aby Bóg nie rzucił światła na moje życie.
- Łatwo jest być księdzem, gdy ksiądz mówi o sprawach, które wszyscy akceptują, mów o ekologii, mów o ochronie środowiska, mów mi o szacunku dla zwierząt, bo to nie rodzi sprzeciwu, ale dotknijmy serca człowieka, dotknijmy rany w sercu, to zobaczymy wojnę. Idą czasy, gdzie będą chcieli zamykać usta wszystkim prorokom, i najlepiej byłoby, aby w kościele nie mówiło się o trudnych sprawach, o lenistwie w służbie bożej, o hipokryzji, o bezbożnictwie ojców, o antykoncepcji, abyśmy nie nazywali po imieniu co jest cudzołóstwem, życiem na kocią łapę, abyśmy nie nazywali nieczystości, nieczystością, abyśmy nie nazywali kradzieży, kradzieżą, aby wszystko było to samo, czyli byle jakie i bez smaku. Ale Chrystus mówił: powiadam wam, jak my przestaniemy mówić, kamienie wołać będą.
- Kiedy pojawi się antychryst to będzie on niesamowicie przyjemny, niesamowicie kulturalny, nie wzbudzający negatywnych emocji, niesamowicie poprawny politycznie, ale antychryst ma być niesamowitą trucizną, która zatruje drzewo od samego korzenia. Bogu niech będą dzięki, że niektórzy są jeszcze tacy, którzy mają odwagę mówić o tym, co wielu nie ma odwagi mówić. Bo wielu skłania się ku temu co łatwe. Trudniej jest stanąć przed lustrem i zobaczyć, gdzie jest to miejsce, gdzie utraciłem swoje człowieczeństwo. Wielu mówi: co jest w tym złego, że śpię z chłopakiem bez ślubu, co jest złego w tym, że nie chodzę do kościoła, co złego jest w tym, że rozbijam cudze małżeństwo, oni się i tak już nie kochają, a my kochamy się, jest między nami miłość. Tak inteligentni jesteśmy, a tak łatwo dajemy się oszukać i zwodzić. Tak wykształceni jesteśmy a tak łatwo idziemy za bzdurą, tak bardzo doświadczeni jesteśmy, a tak łatwo ulegamy złudzeniom. Ty możesz mieć samochód syrenkę i napisać sobie na nim ferrari, ale to nie jest ferrari, to dalej jest syrenka. To, co nazywamy miłością nie jest miłością.
- Miłość jest to, co wychodzi z serca i ożywia świat. Miłość to jest to, co czuł Pan Bóg, gdy patrząc w siebie zdecydował stworzyć człowieka, stworzyć nas, stworzyć ciebie, wiedząc że często będziesz gryźć rękę tego, który ciebie stworzył, wiedząc, że odejdziesz od Niego i nie będziesz chcieć Go znać, że wybierzesz innych bogów, miłość to jest to co, czuje ten mąż, który po 50 latach małżeństwa widząc swoją żonę, która choruje, ma sklerozę, leży bezwładna i on czuje miłość do niej większą niż wtedy, gdy ona miała 18 lat, to jest miłość.
Chodząc po kolędzie prosiłem, aby otworzyć Pismo święte na chybił trafił. Uczynił to mężczyzna i natrafił na fragment z Księgi Mądrości: Szczęśliwy mąż, który ma dobrą żonę, pytam się, czy to prawda, tak proszę księdza, żyjemy już 53 lata w małżeństwie i jesteśmy zaskoczeni, że Pan Bóg tak pięknie do nas przemówił. Oto po 53 latach małżeństwa mąż patrzy na swoją zonę jakby miała 18 lat, to jest miłość. W drugim domu podobna historia, mąż otwiera Pismo św. na fragmencie, dom trzeba budować na skale, pytam czy to prawda, a on odpowiada tak prosze księdza. Jesteśmy 50 lat po ślubie, gdy byłem dzieckiem w beciku, niedaleko tego miejsca, gdzie stoi kościół palił się dom, a ja leżałem w beciku, pewien człowiek wpadł do domu, nakryty korzuchem i wyrzucił mnie przez okno, ale blisko płonącego domu, tak iż nikt nie mógł podejść by mnie odciągnąć, ten sam człowiek, wybiegł z płomieni i mnie odciągnął. Miałem spaloną twar i ręce, tylko oczy zasłoniłem piąstkami. Dziś jestem zdrowy, nie mam śladów na twarzy. Przeżyliśmy 50 lat w małżeństwie. Bo miłość, to jest poświęcenie. Miłość to jest to uczucie młodego małżeństwa, które bardziej kocha nowe życie kolejnego dziecka, bardziej niż swoją wygodę, niż nowy samochód, niż wakacje na Karaibach. To jest miłość. Miłość to jest to uczucie, które na siebie przyjmuje te wyrzeczenia, które każą znieść szyderstwo i wzgardę, cierpienia, aby nie wyrzec się Chrystusa. Miłość to jest to co czuje ta dziewczyna do Chrystusa, gdy mówi do swojego chłopaka, ja nie mogę dopuścić się tych rzeczy, które ty byś chciał. Miłość to jest, to co ty czujesz, gdy wyrzekasz się grzechu ze względu na Jezusa Chrystusa, który zawsze cię kochał i stanął na drodze, która prowadziła do piekła i tam przelał swoją krew, abyśmy mieli życie i mieli je w obfitości.
- Miłość to nie jest to, co przychodzi z telewizji, to nie jest to, co jest treścią kolejnego serialu.
Miłość to jest to, co czuje Pan Bóg względem nas, gdy postanawia jak kupiec poszukujący pięknych pereł, sprzedać wszystko, aby kupić tę jedną drogocenną perłę, miłość jest jak ten, kto znalazł skarb ukryty w roli i zakopał go ponownie, a potem poszedł i sprzedał wszystko, co miał i kupił tę rolę. Pan Bóg sprzedał swoje niebo, sprzedał swój majestat Boga, a wybrał barłogi, po co to uczynił? Dlaczego tak postąpił jak marnotrawny syn, który stracił wszystko czym obdarzył go ojciec i na końcu wylądował pośród zwierząt? Po co Pan Bóg to uczynił? Uczynił tak, aby odszukać drogocenną perłę w tym barłogu i ją oczyścić? Po co komu drogocenna perła? Ano perła jest po to aby ją nosić i się nią chwalić. Tą perłą jest Maria Magdalena, tą perłą jest celnik Mateusz, tą perłą jest każdy z nas.
Miłość to jest to, co dziś świętujemy. Bóg przez święta Bożego Narodzenia pokazuje, że nieustannie posyła do nas proroków i nauczycieli, a my jednych ukamienowaliśmy, innych wyrzuciliśmy z winnicy, innych zraniliśmy w głowę, aż w końcu posłał swojego jedynego Syna, mówiąc sobie uszanują mojego Syna, a myśmy Go ukrzyżowali rękami bezbożnych jak powie św. Piotr w dniu zesłania Ducha Świętego. My proroków zabijamy, a On stale nam posyła swego Jedynego Syna. Co znaczy zabić? Zabić to nie tylko zabić siekierą, ale można zabić obojętnością. Gdy chłopak wyznaje miłość, dziewczyna może tę miłość odrzucić, może jej nie przyjąć i chłopak to zrozumie, nie przeżywa tego tak dramatycznie, ale jak dziewczyna jest obojętna na jego miłość i nie reaguje na nią, a nawet z niej szydzi, to ta obojętność zabija chłopaka, niszczy go.
Jezus nam tłumaczy w przypowieści o zaproszonych na ucztę, że ojciec miał jedynego syna dla którego chciał wyprawić ucztę weselną, wysłał swoje sługi do przyjaciół: powiedzcie zaproszonym wszystko, jest gotowe przyjdźcie na ucztę. Ale oni okazali obojętność, jeden poszedł do swojego kupiectwa, inny na swoje pole, jeszcze inny kazał powiedzieć: ożeniłem się i nie mogę przyjść. To jest miłość, gdy Bóg nadal wysyła zaproszenia, a my reagujemy obojętnością: nie mogę przyjść, bo jestem zmęczony po pracy, nie mogę przyjść, bo mam rodzinę, nie mogę przyjść bo mam pracę, nie mogę przyjść bo takie dziś czasy. A On nieustannie mówi: powiedźcie zaproszonym wszystko jest gotowe, idźcie na rozstajne drogi i zmuszajcie do wejścia, aby dom mój był zapełniony. A co z naszej strony jest? Z naszej strony jest obojętność, która zabija miłość, zabija w nas ten żar, który Bóg chce w nas rozpalić. Rozpalić i rozognić nie dlatego, że Bogu czegoś brakuje, nie, On widzi, że nam brakuje tego żaru i życie nie jest życiem do którego nas stworzył, on widzi, że nasze życie staje się nijakie bo staje się jak sól, która utraciła smak i nadaje się już tylko na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi, On widzi, że światło wiary stawiamy pod korcem strachu, a nie na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.
- My mówimy muszę iść na Mszę, muszę iść do spowiedzi, muszę przyjąć komunię św. A ja mówię niczego nie musisz. Pan Jezus nie musiał przyjść w ludzkim ciele na świat. On chciał przyjść. On jeden nigdy nie był niewolnikiem, on nigdy nie zaznał niewoli. On chciał wejść do naszego życia, On chciał wejść tam gdzie jest piekło naszego życia. Czy myślisz, że jakby Bóg chciał to ten kościół w jednej chwili zapełnił by się aż trzeszczały by ściany. Bóg uczyniłby znak na niebie i wszyscy z całego świata zbiegliby się tu w to miejsce. Ale Bóg wybrał ciebie. Jemu wystarczy odrobina soli, aby świat nie utracił smaku. Jemu wystarczy tyle, co dziś jest was w kościele, aby ten świat zmienić, aby zmienić parafię. Ale czy ty jesteś tą solą dla świata, czy ty płoniesz tym światłem, które On przyniósł na ziemię? Czy ty wierzysz, że jesteś wybrańcem Bożym? Wybrańcem dlatego, że jesteś lepszy od innych, nie! Ale po to, aby poszedł w duchu i prawdzie głosić dziś: ujrzałem zbawienie, które jest udziałem całego narodu, że Bóg przyszedł na świat, aby ciebie odnaleźć jak perłę, jak skarb ukryty w roli, który trzeba tylko oczyścić i staniesz się klejnotem. Wybrał ciebie, abyś poszedł na krańce świata, by innym powiedzieć, że Bóg nie potępia grzesznika, ale go zbawia.
- W tych świętach jest paradoks, bo Pan Bóg posyła nam swojego Syna, ale my nie przyjmujemy Jego nauczania. Mówimy to jest dziedzic zabijmy, go a posiądziemy winnicę i winnica będzie nasza. Pan Bóg posyła nam proroków ale my nie przyjmujemy ich nauczania, mówimy Pan Bóg tak, ale kościół nam do niczego nie potrzebny i bez niego możemy się obejść, możemy obejść się bez jego księży i biskupów, bez ich nauczania. Ale ludzie posłuchajcie, macie swoje wyobrażenie jak powinien wyglądać kościół, jak powinno wyglądać jego nauczanie, mówicie, że sami wiecie najlepiej czego powinien ksiądz nauczać, tylko to dziwne jest że nie wiesz dlaczego twoje życie się nie zmienia, Dlaczego jak rok temu nie byłeś u spowiedzi na święta, tak i w tym roku nie poszedłeś do spowiedzi. Jak rok temu psioczyłeś na wszystko, tak i dziś psioczysz tak samo na wszystko.
My wszystko, dobrze wiemy, we wszystkim mamy rację, tylko nie wiemy dlaczego życie nasze się nie zmienia, nie wiesz dlaczego jak rok temu piłeś tak nadal pijesz, i obchodzisz święta jak poganin i celnik, tylko nie wiesz dlaczego jak rok temu warczałeś na żonę, tak i teraz to czynisz. Jak rok temu narzekałeś na wszystko, tak i teraz i to jeszcze bardziej narzekasz. Wszystko wiemy, jak ma wyglądać, tylko nie wiemy dlaczego nasze życie się nie zmienia? Dlaczego nadal jesteśmy letni i obojętni i nasze zachowanie niczym nie różni się od postępowania pogan? Wielu proroków, wielu kapłanów zostało zabitych od początku głoszenia ewangelii, a człowiek cały obolały w całym swoim życiu, jest siny na całym swoim ciele i nie znajduje wyjścia ze swojej biedy, ale pomimo tych ran, nie znajduje w sobie pokory, aby przyjąć Chrystusa całym sercem.
Przyznaj sam przed sobą jak jest w twoim życiu, czy przyjmujesz Pana szczerze jak pasterze, jak Maryja i Józef, jak trzej królowie, którzy przemierzyli setki kilometrów aby przed Nim w stajni upaść na kolana i dać, to co mieli najdroższe. Jak możesz mówić, że przyjmujesz Chrystusa jak królowie, skoro nie wiesz, co to pielgrzymka, co to odciski na stopach, co to zdarte do krwi nogi pielgrzyma? Czy naprawdę wierzysz, że On jest tak zakochany w tobie, że sprzedał wszystko, co miał, aby pozyskać ciebie, twoje serce, stracił cały swój majestat niebios, obrał barłogi, bo jest w tobie zakochany, nie patrzy na to, że mówią o Nim, żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników, że przez Belzebuba władcę złych duchów wyrzuca złe duchy, On nie patrzy na ludzkie języki i tylko bierze ciebie w obronę jak wziął w obronę jawnogrzesznicę, Maryja nie patrzyła, co Józef powie na to, że jest brzemienna jeszcze nim zamieszkali razem, tylko mówi do anioła niech mi się stanie jak mówisz.
- Bo może nie wierzysz, żeby Bóg kocha ciebie za darmo. Bo zostałeś nauczony, że na świecie nic nie ma za darmo, świat oszukuje nas, gdy mówi, że daje gratis przy zakupach, że daje rabaty, gdy wiele kupujemy, ale nauczeni jesteśmy, że za wszystko musimy zapłacić. Dlatego nie wierzymy, że Bóg może kochać nas za darmo, miłością czystą i bezinteresowną, bez żadnych zasług? Jeżeli nie wierzysz, że to jest miłość, gdy Bóg staje się dzieckiem, aby nas swoim ubóstwem ubogacić, to jak możesz mówić, że Chrystus jest Twoim Panem i Zbawcą? Miłość nie jest serialem, nie jest pięknym opowiadaniem. Miłość jest cierpliwa, miłość nie jest zależna od namiętności, miłość nie wymaga narkotyków, nie wymaga seksu, miłość nie ustaje, miłość się nie kończy, ale miłość stale dojrzewa. Miłość jest jak dziecko ufna i czysta. Miłości nie można kupić, nie można sprzedać, nie można jej zamienić. Miłość nie jest jak proroctwa, które się skończą, miłość nie jest jak nadzieja bo kiedyś ujrzymy Boga takim jakim jest i wtedy nadzieja przeminie, zostanie tylko miłość, bo miłość jest największa, miłość nigdy nie przeminie. Niech dziś każdy z nas upadnie jak pasterz i złoży to, co ma, niech każdy padnie na kolana jak król i pokaże swoje zniszczone stopy, które zdarł po drogach życia, dążąc do Jego stajenki. Niech każdy uzna, że nie ważne, co było tydzień temu, jaki był wczoraj, ale niech każdy powie Jemu od dziś, od zaraz idę za Tobą.
- Módlmy się aby Boże Dziecię wybawiło nas:od głupoty udającej mądrość,
od kłamstwa udającego prawdę,
od ślepoty udającej dalekowzroczność,
od chamstwa udającego obrażoną godność,
od fanatyzmu udającego wiarę,
od brudu udającego czystość,
od nienawiści udającej miłość,
od niewoli udającej wolność,
od obłudy udającej szczerość,
od pychy udającej pokorę,
od warcholstwa udającego odwagę,
od szatana, który mówi nie, a myśli tak, a mówiąc tak, myśli nie.
Copyright © Parafia Niepokalanego Serca Maryi w Otwocku Śródborowie, all rights reserwed