NIEDZIELNE NAUCZANIE PRZED MISJAMI PARAFIANYMI
11 września 2016 r. XXIV NIEDZIEA ZWYKŁA
- Dzisiejszej ewangelii słuchali o zagubionej owcy porzuceni mężowie, porzucone żony, dzieci, rodzice. Słuchają ci, co porzucili, odeszli bądź zostali po prostu zmuszeni do odejścia z domu, od rodziny, od dzieci. Wielu widzi siebie jako zagubionych, nie wiedzących jak rozwiązać swoje problemy, nie widzących pomocnej dłoni i w duchu mówiących sobie: już lepiej być zagubionym zwierzęciem niż człowiekiem, bo chociaż go odszukają, wezmą na ramiona, zaniosą do domu i będą się cieszyć z przyjaciółmi. W kontekście tej parafii wśród borów wiele rodzin odeszło, oddaliło się bo pierwsza komunia dziecka, bo zimno w kościele. W minionych czasach ze względu na ustrój, zagrożenie utratą pracy wiele rodzin chrzciło dzieci potajemnie w innych parafiach niż parafia zamieszkania, wiele rodzin posyłało dzieci do pierwszej komunii św. do innych parafii jak najdalej od swojego miejsca zamieszkania, aby jak najmniej osób wiedziało. Wiele małżeństwo zawierało ślub kościelny w obcej parafii przy zamkniętych drzwiach. Dziś ustrój się zmienił, a zwyczaj oddalania się od swoich parafii pozostał. Można tylko dziwić się, że wspólnota klasy szkolnej staje się ważniejsza od świadectwa wiary dawanego wobec innych dzieci. Gdyby dziecko było ministrantem, scholanką we własnej parafii, a rodzice w jakiejś wspólnocie z pewnością tego problemu by nie było.
- Słuchając tej ewangelii można rozmarzyć się, zatęsknić za lepszym światem. Ale ten lepszy świat jest w bajkach i w przypowieściach na kazaniach. Jezus mówiąc o owcach, pasterzach, o uczcie, o weselu mówi o królestwie Bożym, a królestwo Boże zdobywają gwałtownicy, Jezus mówił: cudzołożnicy i jawnogrzesznice wyprzedzają nas do królestwa Bożego, czy słuchając tych słów czujemy się przynagleni aby wejść na ucztę do swojego Pana? Wyjdźcie na rozstajne drogi i opłotki i zmuszajcie do wejścia, aby dom mój był zapełniony.
Pan Jezus mówi do pasterzy, którzy słuchając Jego nauki dobrze wiedzieli jak postępuje się z zagubioną owcą. Kiedy na noc zamykane są owce, to pasterze zamykają je wspólnie w zagrodzie. Rano pasterz staje u wejścia i woła swoje owce i one idą za nim. Owca, która nie reaguje na jego głos i zostaje przy innym stadzie gubiąc się musi być wykluczona ze stada, a kiedy oddala się na pastwisku i zagubi się pasterz owszem szuka jej, albo najmuje kogoś i daje mu siekierę do ręki i mówi: jak znajdziesz owcę, to zabij ją, ale do stada mi jej nie przyprowadzaj, bo namówi inne owce ze stada i stado rozproszy się. Pasterze z Bieszczad, Zakopanego to znają i potwierdzą. Roztropni rodzice nie pozwalają swoim dzieciom na kontakt i przyjaźnie z zepsutymi rówieśnikami. Zgniłe owoce wyrzuca się, aby zachować te zdrowe. Zepsutego mięsa nie soli się, bo i tak sól nic nie zmieni. Ale człowiek nie jest zwierzęciem, człowiek nie jest zepsutym mięsem ani zgniłym owocem.
- Człowiek ma serce i to serce może odmienić się, dlatego Jezus mówi o sobie, o miłosiernym sercu Boga.
Gdy Jezus mówi, że gdy pasterz znajdzie zagubioną owcę, to bierze ją na swoje ramiona i zanosi do stada, a potem urządza ucztę, zaprasza przyjaciół i zabija najlepszą owce, aby cieszyć się przyjaciółmi, bo odzyskał zagubioną owcę. Tylko, że tą owcą zabitą, tym barankiem zabitym na ucztę jest On sam. To jest ta noc, kiedy zabija się prawdziwego Baranka, a Jego krew poświęca domy wierzących. Za ołtarzem w kościele w Otwocku Śródborowie Wasz parafianin pięknie wyrzeźbił figurę rozpiętą na krzyżu, figurę Jezusa prawie naturalnej wielkości. Nie można inaczej jak ze wzruszeniem patrzeć na tę owcę zabitą aby powiększyć radość z jednego grzesznika, który się nawraca niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych którzy nie potrzebują nawrócenia.
- Ta dzisiejsza ewangelia jest dłuższa, bo mówi o synu marnotrawnym. Tak złożyło się, że świątynia w Otwocku Śródborowie stoi przy ulicy Kornela Ujejskiego, a Kornel Ujejski przeszedł do historii dzięki napisaniu wiersza "chorał" zaczynający się od słów: z dymem pożarów z kurzem krwi bratniej, do Ciebie Panie, bije ten głos. Feliks Karpiński napisał melodię do tego utworu i w chwilach podniosłych jest ta pieśń śpiewana. Ale nie to jest najważniejsze, najważniejsze jest to powstania tej pieśni. Ta pieśń powstała pod wpływem przeżyć wywołanych rebelią Jakuba Szeli. Podburzeni przez Austriaków biedni chłopi dokonali rzezi na właścicielach dworów w Galicji, dostali wódkę za darmo w karczmach i uwierzyli w obiecane nagrody za obcięte głowy szlachty dokonali wielkiego zniszczenia, nie wiedząc nawet, że przyczyniają się do przekreślenia przygotowywanego powstania przeciwko zaborcom. Karol Marks wychwalał rebelię Jakuba Szeli stawiając ją za wzór, że budzi się świadomość proletariatu. Jego przemówienie można znaleźć na stronach Internetowych.
Ale tak złożyło się, że po tych wydarzeniach przyszła zaraza na ziemniaki w całej Europie. Dwie trzecie Irlandii wymarło wtedy z głodu, a zaraza docierała już wzdłuż Wisły prawie do Warszawy. W Galicji nastał głód. Chłopi zaczęli pukać do drzwi domów szlacheckich, ale drzwi zostały przed nimi zamknięte. Zrozpaczeni postanowili odprawić pielgrzymkę do Częstochowy, schorowani, wycieńczeni dotarli na ulice Częstochowy i zastali tam szczelnie zamknięte okiennice i drzwi do domów, nikt nie chciał podać wody i jedzenia. Brama na Jasną Górę też była zamknięta.
Dopiero po jakimś czasie przeor Jasnej Góry wyszedł procesyjnie z krzyżem do przedziwnych pielgrzymów, ustawiono konfesjonały, po jednej stronie dla tych, którzy podpalali dwory, po drugiej stronie dla tych, którzy zabijali i gwałcili. I na oczach dzieci ojcowie spowiadali się z dokonanych zbrodni. Po takim przygotowaniu otworzyły się domy mieszkańców Częstochowy i bramy na Jasną Górę.
- Czy myślicie, że Bolesław Krzywousty miał ten przydomek, bo urodził się z krzywymi ustami, albo choroba jemu te wargi wykrzywiła? Nie, krzywousty, ponieważ krzywo przysiągł swojemu bratu Zbigniewowi, że nie wyrządzi mu krzywdy po osadzeniu w więzieniu. Zbigniew wcześniej sprowadził Niemców na Polskę, wszczął wojnę domową i został pokonany. W więzieniu Bolesław Krzywousty oślepił go i spowodował jego śmierć. Ten czyn w ochrzczonej już Polsce skończyłby się dla Bolesława Krzywoustego jak wcześniej skończył się dla Bolesława Szczodrego. Musiałby uciekać z kraju, poddani wymówiliby mu posłuszeństwo. Bolesław Krzywousty pokutował jednak, pościł, odprawił pielgrzymkę na Węgry, a na zakończenie pokuty polecił wybić denar pokutny. Miłośnicy starych monet pewnie więcej wiedzą coś o tym denarze.
Ileż jest pośród nas krzywoustych, chociaż twarze mamy gładkie jak masło. Ileż obietnic i przysiąg czeka na wypełnienie.
- Warto może sięgnąć po "chorał" Kornela Ujejskiego na rozpoczęcie przygotowania do misji parafialnych. Warto przyłożyć rękę do krzyża i pomóc wnieść go do świątyni 13 października na nabożeństwie o godz. 18.30. Krzyż to jest znak na powstanie u upadek wielu, jak Maryja usłyszała z ust starca Symeona, gdy przyniosła małego Jezusa do świątyni. Przed naszymi oczami w głównym ołtarzu stoi Maryja z sercem okolonym cierniami, tak jak ja widziały dzieci Hiacynta, Franciszek i Łucja w czasie objawień. Serce Maryi przenika miecz boleści, gdy nadal patrzy na szerzące się wśród nas błędy Rosji od czasu rewolucji październikowej, rewolucji z tego samego roku, gdy były objawienia Maryi w Fatimie. Jakie trzeba mieć serce, co musi się jeszcze wydarzyć, żebyśmy te błędy odrzucili.
Początek strony
18 września 2016 r. XXV NIEDZIEA ZWYKŁA
- W dzisiejszą niedzielę przychodzimy do swiątyni, aby na nowo stanąć w świetle Słowa Bożego. Pośród zebranych są ci, którzy pamiętają wznoszenie tej świątyni, są ci, których nie stać na wyjazd na wczasy, do sanatorium, może nie widzieli nigdy morza ani gór, ale swoimi skromnymi ofiarami wspierali wznoszenie tej świątyni i jej upiększanie. Inni obecni już nie pamiętają tamtych czasów, albo dopiero sprowadzili się i organizują swoje życie.
- Słowo proroka Amosa z dzisiejszych czytań dobrze wpisuje się w nastroje wielu wiernych w całym Kościele Powszechnym, a szczególnie w naszej parafii. Am 8, 4-7 "mówicie: Kiedyż minie nów księżyca, byśmy mogli sprzedawać zboże, i kiedy szabat, byśmy mogli otworzyć spichlerz? A będziemy zmniejszać efę, powiększać sykl i wagę podstępnie fałszować. Będziemy kupować biednego za srebro, a ubogiego za parę sandałów i plewy pszeniczne będziemy sprzedawać. Jesteśmy w okresie, kiedy rozpoczęły się przygotowania do pierwszej komunii św. bierzmowania, sakramentu małżeństwa, czy nawet przygotowania do chrztu. Wiele rodzin pięknie i odpowiedzialnie do tego przygotowania podchodzi, ale czy wszyscy? Wiele osób mówi: kiedy skończy się czas przygotowania do pierwszej komunii św. bierzmowania czy sakramentu małżeństwa, a będziemy na nowo zmniejszać obecność na niedzielnych mszach św. wagę przynależności do własnej parafii pomniejszać, udawać ubogiego i nabierać na plewy pszeniczne każdego proboszcza? Czyż nie mówicie kiedy skończą się te spotkania, a będziemy mieli święty spokój, czyż nie mówicie, że kiedyś tego przygotowania nie było i korona nikomu z głowy nie spadła? Ale czyż nie jest tak, że nie jedno dziecko często martwi się jak tatusia doprowadzić do komunii św. w niedzielę do kościoła, to ono martwi się, kto się z nim w domu pomodli. W dzisiejszym czytaniu słyszeliśmy: Poprzysiągł Pan na dumę Jakuba: Nie zapomnę nigdy wszystkich ich uczynków.
- Wydźwięk tego pierwszego czytania łagodzi św. Paweł łagodnie perswadując nam: Polecam przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem dobre i miłe w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy. 1 Tm 2, 1-8 Św. Paweł kładzie nacisk: Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste bez gniewu i sporów. Przychodzimy do świątyni abyśmy jak mówi dziś św. Paweł nabrali sił duchowych i mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. I o to życie ciche, pobożność i własną godność pytamy, gdy zgłaszają się rodziny do kancelarii parafialnej po zgody na komunię św. dziecka w innej parafii. Pytamy: o pobożność, czy jesteście pobożni? Tak jak najbardziej, a czy mąż nosi chorągiew w procesji, ubiera ołtarz na Boże Ciało, czy bierzecie udział w sprzątaniu kościoła, czy przyczyniacie się do upiększania tej świątyni? Czy dziecko śpiewa w chórku, czy jest ministrantem? To pytanie wywołuje zdziwienie, więc pytamy czy mąż jest kulawy, ślepy, spraliżowany? Pada odpowiedź, że nie, że jest zdrowy. Zbliżają się misje parafialne, więc może przeczytaliście swojemu dziecku historię błogosławionych Hiacynty i Franciszka Marto do których mówiła Matka Boża w Fatimie? Może zapisaliście swoje dziecko do róży różańcowej błog. Hiacynty i Franciszka? Odpowiedzią są oczy rozszerzone, niespokojne poruszenia na krześle, jakby ksiądz coś śmierdzącego podtykał pod nos.
- A czyż nie wyrośliście w domach, gdzie na ołtarzyku stała Matka Boża, a na jej rękach wisiały wszystkich domowników różańce, a u jej stóp książeczki do nabożeństwa? Czyż nie pamiętacie domów w których za obrazem Matki Bożej zatknięte były gałązka z cierni z Wielkiej Soboty i zioła ze święta Matki Bożej zielnej? Panie dziś telewizor gra do późna w nocy, ludzie wieczorem padają jak muchy, nikt nikomu nie mówi dobranoc? Panie ludzie zdziczeli, to jakieś odmieńce, nie podobni do tych, którzy wywalczyli wolność, bili się w powstaniach, znosili ciężar wojen i prześladowania i Polskę odbudowywali! To oni wstanie wjennym próbując przeżyć mając wszsytko na kartki wybudowali tę świątynię i nie było to łatwe, czy jesteśmy do nich podobni? Niech ksiądz z nimi nie zaczyna, bo księdza zjedzą! Kładziesz do trumny w ręce umarłej babci różaniec i obrazek z Matką Bożą, ale już nie wiesz co ten różaniec znaczy, czy sądzisz, że umarłej babci on jest potrzebny? A może dlatego kładziesz go do trumny, bo chcesz się go pozbyć, aby już o niczym nie przypominał, aby stale kojarzył się z babcią mamroczącą w kącie pacierze, której nikt nie traktował poważnie. Tu w tej świątyni mogę pokazać osoby, które po umarłej matce przejęli tajemniczkę, aby kontynuować żywy różaniec bo to dla nich był najważniejszy spadek!
- Św. Jan Paweł na Błoniach w Krakowie 10 czerwca 1979 mówił I dlatego - zanim stąd odejdę, proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię "Polska", raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością - taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym, - abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili, - abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy.
Proszę was: - abyście mieli ufność nawet wbrew każdej swojej słabości, abyście szukali zawsze duchowej mocy u Tego, u którego tyle pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało, - abyście od Niego nigdy nie odstąpili, - abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On "wyzwala" człowieka, - abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest "największa", która się wyraziła przez Krzyż, a bez której życie ludzkie nie ma ani korzenia, ani sensu. Gdyby kogoś z nas zapytać, kto jest dziś autorytatem, odpowiedź padłaby, że św. jan Paweł II. A przecież papiez jako chłopiec zakładał chłopięce róże różańcowej on od małego był ministrantem, to włąśnie on 1 IX 1039 w pierwszy dzień wojny przyszedł do katedry na Wawelu jako student, bo był wtedy pierwszy piątek miesiąca i chciał się wyspowiadać i służył do mszy św. Co się stało z naszym wnętrzem, czy nie jest ono zakłąmane?
- Łk 16, 10 - 13 Jezus w dzisiejszej ewangelii powiedział do swoich uczniów: Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał więc go do siebie| i rzekł mu: "Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządzania, bo już nie będziesz mógł zarządzać". Tak trzeba sobie postawić pytanie, czy nie trwonię tego dziedzictwa tradycji wiary wypracowanej przez te 1050 lat naszej historii. Ów sprytny zarządca z dzisiejszej ewangelii został pochwalony przez swojego pana nie za nieuczciwość, bo słuchając pobieżnie tak możemy sądzić, że zmniejszając każdemu z dłużników dług, nadal pana swojego okradał. Nie tak nie mogło być, skoro pan dowiedział się, że zarządca trwoni jego majątek, to z pewnością przejął całą księgowość i sam dobrze pilnował rachunków i zobowiązań dłużników. Zarządca zmniejszając dług ze stu beczek oliwy do pięćdziesięciu i ze stu korców pszenicy do osiemdziesięciu po prostu zmniejszył wartość długu o swoją marżę, którą narzucał jako zarządca. Pięćdziesiąt beczek oliwy i dwadzieścia korców pszenicy w tamtym czasie to taka sama wartość. Za co więc został pochwalony nieuczciwy zarządca? Czy za nieuczciwość, że marżę nakładał mówiąc dłużnikom, że to koszt pożyczki? Nie. On po raz pierwszy zrezygnował ze swojego, po raz pierwszy okazał dłużnikom ludzką twarz. Jaką twarz musimy mieć, aby Pan pochwalił nas, bo przecież nie jesteśmy bez winy?
- Jezus dziś do nas mówi: Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie! Może tak okazać się w naszym życiu, że Bóg mówi idź tam, ale żona, dziecko, koledzy z pracy powiedzą, żeby nie i aby nie stracić w oczach kolegów możesz okazać się nieposłuszny Bogu. Bóg mówi, nie czyń tego, ale mąż mówi nie zawracaj mi tym głowy i odrzucasz Boga, bo boisz się stracić męża. Nie możecie służyć Bogu i mamonie! Nie możesz nosić dwóch płaszczy na jednym ramieniu. Bóg mówi pomódl się z dzieckiem, ale ty mówisz nie zawracaj mi głowy, ja muszę pracować, mam kredyty do spłaty i żyjesz jak bezbożnik jakby Bóg nie był stworzycielem tego wszystkiego, jakby od Boga nie zależało twoje szczęście.
- Słowa z dzisiejszej ewangelii są nieubłagane, Bóg dla naszego widzimisię nie będzie zmieniał zasad, a one są takie: Kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w bardzo małej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzaniu niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, kto wam prawdziwe dobro powierzy? Jeśli w zarządzaniu cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, to któż wam da wasze? Czy pamiętacie słowa Chrystusa: gdzie jest skarb wasz tam będzie i serce wasze. Przed czym się bronisz? Czy przed tym, ze trzeba z dzieckiem się modlić, kościół we własnej parafii pokazać. Bo jak można dobrze przygotować dziecko do pierwszej komunii omijając swój kościół i gonić do innego, czy to jest normalne? Czy to jest oczywiste? Jakże w małych rzeczach nieuczciwi jesteście, kłamiecie oszukujecie i za plewy chcecie mieć dobra wieczne. To się nie uda mówi Pan: skoro w pacierzu nieuczciwi jesteście, kto wam prawdziwe dobro powierzy jakim jest oglądanie Boga twarzą w twarz?
- Pewni chłopcy znaleźli portmonetkę. Znaleźli w niej dowód osobisty starszej pani i w przegródce banknot stuzłotowy. Było to dla nich oczywiste, aby portmonetkę zwrócić i pieniądze w dowodzie był adres tej pani. Ale po drodze oczywiste było, żeby sto złotych rozmienić na drobne. Starsza pani zajrzała najpierw do portmonetki, a potem popatrzyła chłopcom w oczy i delikatnie się uśmiechnęła. Kiedy wręczała im dwadzieścia złotych, powiedziała: Dobre z was chłopaki, dziękuję wam. Może nie jesteście do końca uczciwi, ale za to bardzo pomysłowi! Tak samo i my pomysłowi jesteśmy rozmieniamy skarb wiary na drobne udając, że wszystko jest w całości nienaruszone. Wydając zgody na komunię św. w innej parafii nie otrzymaliśmy do tej pory żadnego zadośćuczynienia od tych osób, nie widzimy w kościele też tych, którzy już są po komunii św. żeby wrócili do parafii, nie widzimy też ich na mszach św. tam gdzie poszli do pierwszej komunii.
- Siostro i bracie, nie ma takich pieniędzy, którymi można by zapłacić za piękno tego świata, beztroski uśmiech dziecka, za spojrzenie zakochanych, zatroskane oczy żony, westchnienie matki, płacz narodzonego niemowlaka i łzy szczęścia jego rodziców. Nie wiem w jakim stanie ducha jesteś i jak przyjmujesz te słowa. Nikt z nas nie ma własnej tabliczki mnożenia, nikt z nas nie ma własnych zasad ortografii, nikt z nas innej ewangelii nie zna niż ta którą przekazali na czterej ewangeliści.
- Początek strony
25 września 2016 r. XXVI NIEDZIEA ZWYKŁA
- XXVI NIEDZIELA ZWYKŁA 25 września 2016
- Początek strony
02 października 2016 r. XXVII NIEDZIEA ZWYKŁA
- XXVII NIEDZIELA ZWYKŁA 02 października 2016
- Początek strony
09 października 2016 r. XXVIII NIEDZIEA ZWYKŁA
NA XXVIII NIEDZIELĘ ZWYKŁĄ - DZIEŃ PAPIESKI I PRZYGOTOWANIE DO UROCZYSTEGO WNIESIENIA DO KOŚCIOŁA KRZYŻA MISYJNEGO 09 X 2016 R.
- Z przemówienia pożegnalnego św. Jana Pawła II na lotnisku w Balicach 19 sierpnia 2002 "Ojczyzno moja kochana, Polsko, [...] Bóg Cię wywyższa i wyszczególnia, umiej być wdzięczna!" (Dzienniczek, 1038).
- Już w czwartek 13 października w rocznicę zakończenia objawień w Fatimie wniesiemy krzyż misyjny do naszej świątyni, aby rozpocząć przygotowanie do misji parafialnych i 100. lecia objawień w Fatimie. Ks. Stanisław Żebrowski organizator tej parafii i budowniczy świątyni przywiózł tę figurkę Matki Bożej Fatimskiej, aby zawierzyć Maryi tę parafię. Każde pokolenie wymaga ewangelizacji. Odchodzi pokolenie pamiętające czas wznoszenia tej świątyni. Czytałem opracowanie o ks. Żebrowskim. Rozmawiam z dorosłymi osobami. Jedna z osób wspomina wniesienie krzyża misyjnego. Ci, którzy nie mogli dotknąć się jego drzewa trzymali się za ręce, kładli dłonie na ramionach bliżej znajdujących się tego krzyża, aby impuls od drzewa krzyża przeszedł na wszystkich. Rozmawiający wspominają jedność i mobilizację podczas wznoszenia tej świątyni, pamiętacie, jak ks. Żebrowski prosił Was, abyście pozbierali wszystkie kamienie ze swoich pól i przynieśli, aby z tych polnych kamieni uczynić fundamenty dla wznoszonej świątyni, sami mówicie: na polach zabrakło kamieni, wszystko było wyzbierane. A kiedy świątynia stanęła pamiętaliście nie trud i pracę, ale przede wszystkim radość, że kończy się czas tułaczki między parafią w Karczewie, a parafią św. Wincentego a, Paulo. Duma z architektury tej nietypowej bryły świątyni do dziś jest podkreślana. Ks. Grzegorz Gołąb, kiedy go zaprosiłem na uroczystość wniesienia krzyża misyjnego wspomina motywy ks. Stanisława Żebrowskiego, którymi kierował się nadając tytuł parafii Niepokalanego Serca Maryi: chciał ustrzec Was przed błędami Rosji, bo tak Maryja wzywała w Fatimie objawiając się w przeddzień Rewolucji Październikowej. Dziś w Dniu Papieskim przypominam słowa św. Jana Pawła II, który cytował św. Faustynę: "Ojczyzno moja kochana, Polsko, [...] Bóg Cię wywyższa i wyszczególnia, umiej być wdzięczna!" Ewangelia dzisiejsza mówi o wdzięczności dziesięciu trędowatych, z których jeden tylko wrócił, aby okazać Jezusowi wdzięczność za uzdrowienie. Odchodzi już pokolenie wdzięczne Jezusowi za dar wzniesienia tej świątyni w tak trudnym czasie stanu wojennego. Po woli odchodzi pokolenie, które próbowało przeżyć za kartki, gdy inni grabili majątek narodowy. Pan Jezus dziś pyta: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec? Jakże to przykry wyrzut w kontekście zgłaszających się do wniesienia krzyża misyjnego, jakże to przykre w kontekście zachęty dzieci do dziecięcych róż różańcowych.
- W nastawie ołtarzowej ks. Stanisław Żebrowski umieścił św. Stanisława Biskupa i Męczennika, odwołajmy się więc do założeń jego myśli. Ponieważ jest dziś Dzień Papieski odwołam się do św. Jana Pawła II. św. Jan Paweł II żył katedrą wawelską i z postaciami historycznymi związanymi z tym miejscem. Pierwszymi postaciami byli św. Stanisław Szczepanowski Biskup i Męczennik i jego zabójca król Polski Bolesław II Śmiały zwany Szczodrym. Legenda mówi, że król, uciekł z kraju przed buntem po morderstwie na biskupie krakowskim Stanisławie i znalazł schronienie na Węgrzech. Jednakże, nękany wyrzutami sumienia, przywdział włosienicę i odbył pielgrzymkę do papieża (incognito czytaj inkognito!), aby ten odpuścił mu straszny grzech i zdjął klątwę. Papież podobno miał zdjąć z niego klątwę, ale nałożył na króla pokutę w postaci dożywotniego milczenia. Biedny niemy pokutnik, w którym nikt by nie poznał Bolesława II Śmiałego, polskiego władcy, który złupił Kijów, wracając z Rzymu, trafił do klasztoru benedyktynów w alpejskim Osjaku. Zatrzymał się tu na dłużej, ciężko i w milczeniu pracując, aż któregoś dnia, przeczuwając zbliżającą się śmierć, wezwał do siebie opata i wyjawił mu królewską tajemnicę. Ujawniając swą tożsamość, na dowód okazał charakterystyczny pierścień - królewski sygnet - i dokumenty. Gdy zmarł (1089 r.), pochowano go w klasztornym kościele. Grób ten istnieje do dziś.
- Bliscy papieża z lat wojny wspominają jak papież jako aktor zagrał rolę Króla Bolesława z dramatu Juliusza Słowackiego "Król Duch" Za pierwszym razem Karol Wojtyła odtworzył ducha króla, który jest rządny władzy, pełen emocji, płacze i przeklina, nie może znieść klątwy rzuconej na niego przez poćwiartowanego królewskim mieczem biskupa Stanisława. Zagrał go tak, że sympatia publiczności - co zaskakujące! - była jednak po stronie króla - widzowie stali jak oniemiali i zaklęci. Za dwa tygodnie tę samą rolę - Wojtyła wypowiedział cicho bez emocji, monotonnie, w sposób doszczętnie pozbawiony owych tonów namiętności, pychy, buntowniczej pasji, a także rozpaczy wobec zarysowującego się upadku państwa, nad którym zaciążyła klątwa króla". Wszyscy stawiali pytania: "Dlaczego? Jak mogłeś? Co się stało?" Przyszły papież z wielkim spokojem i pewnością odpowiadał: "Przemyślałam sprawę; to jest spowiedź króla. Tego chciał Słowacki".Ale co najważniejsze: dokładnie 5 lat po premierze "Króla-Ducha" - 1 listopada 1946 r. - Karol Wojtyła przyjął święcenia kapłańskie.
- Wiele lat później, kardynał Wojtyła - następca biskupa Stanisława po otrzymaniu kapelusza kardynalskiego - wracając z Rzymu zatrzymał się w Osjaku przy grobie króla gdzie odprawił Mszę św. za duszę Bolesława Śmiałego, a tuż przed wyborem na Papieża napisał niezwykły poemat "Stanisław", który był kolejną próbą zrozumienia istoty zmagań moralnych króla i biskupa. Papież szczególnie podkreślał zaznaczenie św. Stanisława biskupa i męczennika dla Polski, gdyż był to święty Polak, który oddał życie za Chrystusa w sto lat po przyjęciu chrztu przez Polaków, nie misjonarz z zewnątrz jak św. Wojciech, ale wychowany w duchu wiary Polak. W jego osobie papież widział jak Polska po przyjęciu chrztu przyjęła niejako bierzmowanie - sakrament dojrzałości chrześcijańskiej. Tak więc ten obraz umieszczony przez ks. Stanisława Żebrowskiego odwołuje się do pierwszego pokolenia Polaków, które potrafiło przeciwstawić się okrutnemu królowi, a przecież z łaski tego króla biskup Stanisław został wyniesiony na stolicę biskupią w Krakowie. Biskup nie zawahał się zachwiać filarami Polski, gdy szło o przestrzeganie ewangelii. Św. Jan Paweł II miał przed sobą innego króla, króla którym był bezbożny komunizm i nie zawahał się postawić krzyż w Nowej Hucie by wznieść świątynię w centrum miast, które miało być wzorem socjalistycznych miast, a kiedy aresztowano obraz Matki Bożej nie zawahał się zaproponować, niech same ramy obrazu nadal nawiedzają parafie. Czy jest w nas odwaga przeciwstawienia się bezbożnictwu, może już nie tak mocno wspieranemu przez instytucje państwowe, ale przez środowiska, które w minionym okresie opływały we wszystko jako nagrodę za bezbożność.
- Drugą postacią była królowa Jadwiga, którą sam beatyfikował .W czasie kazania wygłoszonego przez papieża można było obserwować przedziwną scenę. Było to 8 czerwca 1997 roku w czasie Mszy św. kanonizacyjnej królowej Jadwigi w Krakowie. W pewnym momencie Ojciec Święty skierował swój wzrok na Wawel i zwrócił się bezpośrednio do świętej wpatrzony w wieże Wawelu, rozmawiał z Jadwigą tak, jakby nie było wokół ponad miliona zgromadzonych pielgrzymów, jakby znali się od dawna, mówił: "Długo czekałaś, Jadwigo, na ten uroczysty dzień. Prawie 600 lat minęło od twej śmierci w młodym wieku. Dziś nadszedł ten dzień. Wielu ludzi pragnęło dożyć tej chwili i wielu jej nie doczekało. Mijały lata i stulecia i wydawało się, że twoja kanonizacja jest już wręcz niemożliwa. W pewnej chwili Ojciec Święty zostawił tłum i udał się do katedry wawelskiej, aby razem z Jadwigą uklęknąć u stóp wawelskiego krzyża, aby usłyszeć echo tej lekcji miłości, której ona słuchała. Jan Paweł II pragnął stać się uczniem królowej i nauczyć się tej samej Chrystusowej lekcji miłości. Pod czarnym krzyżem królowej Jadwigi z katedry wawelskiej widnieje łaciński napis, który pierwszy raz pojawił się tam w 1500 roku: TEN ZBAWICIELA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA UKRZYŻOWANY WIZERUNEK PRZEMÓWIŁ DO ŚWIĘTEJ JADWIGI KRÓLOWEJ POLSKI. - Tu Królowa usłyszała od Chrystusa: "Jadwigo, ratuj Litwę", słowa wyznaczające cel jej królowania. Litwa była bowiem ostatnim pogańskim krajem Europy. Jan Paweł Drugi tak mówił: Święta nasza królowo, Jadwigo, ucz nas dzisiaj, którzyśmy przekroczyli próg trzeciego tysiąclecia, tej mądrości i tej miłości, którą uczyniłaś drogą swojej świętości. Zaprowadź nas, Jadwigo, przed wawelski krucyfiks, abyśmy jak ty poznali, co znaczy miłować czynem i prawdą, i co znaczy być prawdziwie wolnym. Pojęłaś jak mało kto tę Chrystusową i apostolską naukę. Nieraz klękałaś u stóp wawelskiego krucyfiksu, ażeby uczyć się takiej ofiarnej miłości od Chrystusa samego. I nauczyłaś się jej. Potrafiłaś swoim życiem dowieść, że miłość jest największa.
- Wychodząc ze świątyni spójrzcie na krzyż misyjny jak czas wygiął jego pień i skręcił tak, że jego ramiona kierują się w stronę drzwi wejściowych, jakby on sam chciał wrócić do tej świątyni, jakby sam chciał tu się znaleźć. A może to skręcenie wyraża ból naszego Pana i Zbawiciela. Czyżbyśmy usunęli krzyż z naszego życia i dlatego ten krzyż, aż wije się z bólu?
- Za nim wyjdziecie ze świątyni spójrzcie na obraz Jezusa Miłosiernego wiszący w naszym kościele, po tylu latach jego obecności można powiedzieć, że Śródborowski Obraz Jezusa Miłosiernego. Pan Jezus wyłania się już nie z czerni nocy jak jest w oryginale, ale jakby wychodził z grobu, odgarnia korę drzew, mchy, pleśni, porosty, które Go przysypały, jest jak rozdeptany muchomor, jak wyrzucony do lasu obraz religijny i rozdeptany butem, bo już babcia umarła i w domu nie ma kto by przed nim się modlił. Oczy Jezusa podnoszą się do góry nie jak w oryginale patrzą prosto w oczy osoby modlącej się, to jest jakiś znak, znak, że często patrzymy na Jezusa z góry, traktujemy jako coś mniej ważnego.
- Oby ten sczerniały krzyż, tak bardzo wygięty, jak naciągnięta struna i do nas przemówił i jak grająca struna zagrał w naszej duszy przynaglając nas do wierności zobowiązaniom wynikającym z przyjętego chrztu? A może przynagli nas, jak przynaglił św. Jadwigę króla Polski, do wyrzeczenia się osobistych ambicji dla ratowania Litwy, do walki z sobą o odzyskanie wiary w moc chrztu św. jest przecież 1050 rocznica chrztu Polski. Dziś św. Paweł naucza: Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida. On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo spętaniu. Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie wraz z wieczną chwałą. Nauka to godna wiary: Jeżeli bowiem z Nim współumarliśmy, z Nim także żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.
- Z pierwszego czytania wódz Syryjski Naaman będąc trędowatym nie chciał siedem razy zanurzyć się w rzece Jordan, bo wydawała mu się za mała w porównaniu z rzekami Parpar i Abana. A w końcu nakłoniony przez swoje sługi zanurzył się w Jordanie i odzyskał zdrowie. Tak i dziś wielu jak Naaman kręci nosem na swoją parafię. Dziś przychodzi nowe pokolenie, a jedność wspólnoty parafialnej od wielu lat jest poważnie nadwyrężona: każdego roku parafia wydaje ponad 40 pisemnych zgód na przyjęcie pierwszej komunii św. do innych parafii. Wydaje się to zrozumiałe ze względu na rejonizację szkół nie pokrywającą się z granicami parafii, ale biorąc pod uwagę cztery lata od pierwszej klasy szkoły podstawowej do rocznicy komunii św. to ponad 160 dzieci każdego roku wyłączonych jest z życia parafialnego. Przeliczając statystycznie na jedno dziecko około cztery osoby pozostałych członków rodziny, to zyskujemy 640 osób tracących duchową łączność z parafią. Stan duchowego rozdarcia między parafią w Karczewie, a parafią św. Wincentego a Paulo jaki towarzyszył poprzedniemu pokoleniu, kiedy nie było kościoła w Śródborowie nadal jest obecny i dla wielu oznacza to, tak jakby tego kościoła nie było.
- Każdego roku w poprzedniej parafii na nabożeństwie drogi krzyżowej dzieci niosły krzyż, ale dzieci jak to dzieci, niosąc krzyż szarpały się, rozmawiały, śmiały się, popychały. Zgorszeni dorośli podchodzili, aby dzieci uspokoić, ale mnie to nie przeszkadzało, bo zawsze widziałem jedno, dwoje dzieci, które niosły ten krzyż z takim przejęciem, z taką siłą, jakby tylko to od nich zależało, że ten krzyż jeszcze nie upadł na ziemię. One go niosły z takim przekonaniem, że jakby one nie trzymały go mocno, to ten krzyż upadł by. Niech więc ta uroczystość wniesienia krzyża 13 października zmobilizuje nas do nabożeństw pierwszych sobót miesiąca, niech zmobilizuje do odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych, niech zmobilizuje do założenia dziecięcych róż różańcowych i odnowienia róż różańcowych dorosłych. Panowie jest was 20 zgłoszonych do niesienia krzyża, dajcie przykład: załóżcie różę różańcową męską. Powołajcie specjalny pluton do zadań modlitewnych dla odnowienia życia religijnego w tej parafii.
- Początek strony
16 października 2016 r. XXIX NIEDZIEA ZWYKŁA
- XXIX NIEDZIELA ZWYKŁA 16 X 2016
- Początek strony
XXXII Niedziela Zwykła 06 XI 2016
- XXXII NIEDZIELA ZWYKŁA 06 XI 2016
-
W czytaniach niedzielnych na pierwszym miejscu odmieniane jest słowo zmartwychwstanie. Pierwszą dobrą nowiną ogłoszoną przez apostołów, nie były słowa kochajcie się, bądźcie dobrzy, nie grzeszcie, ale Pan zmartwychwstał i żyje. Apostołowie od tej dobrej nowiny zaczęli przepowiadać światu zbawienie: widzieliśmy Jezusa przybitego do krzyża rękami bezbożnych, był zabity i złożony do grobu i wrócił sam z cmentarza, my jesteśmy tego świadkami. Sami apostołowie przyznawali, że gdy Jezus im się ukazywał po zmartwychwstaniu oni się Go bali, nie wierzyli, tak iż zawsze wyrzucał im brak wiary. Oni wszystko wiedzieli o Jezusie, znali Jego naukę, pamiętali znaki i cuda, a jednak zawsze gdy im się ukazywał wątpili. Przestali dopiero wątpić, gdy posłał im Ducha Świętego, wtedy nabrali odwagi i poszli z dobrą nowiną na cały świat. Bo wiara jest darem, jest skarbem niesionym w naczyniach glinianych, aby z Boga była przeogromna moc, a nie z nas - powie św. Paweł. Wierzyć to znaczy dać serce. Słowo credo - wierzę składa się z dwóch słów: cor czyli serce i do - daję. Wierzyć to znaczy dac serce. Apostołowie dali swoje serca Jezusowi Zmartwychwstałemu.
- Pierwszym, co apostołowie dokładnie opisali, to były ostatnie dni życia Pana Jezusa na ziemi, opisali dokładnie Jego Mękę i śmierć i zmartwychwstanie. Przyznali sami, że nie zadbali o grób dla swojego Mistrza, że pouciekali z Ogrodu Oliwnego w chwili aresztowania Pana Jezusa. O miejscu pochówku dowiedzieli się od kobiet, które też na czas nie namaściły Ciała pana Jezusa. Apostołowie dopiero później zaczęli opisywać znaki i cuda i naukę którą Pan im przekazał. Nawet nie zatroszczyli się o przekazanie opisu dzieciństwa Pana Jezusa, jedynie Łukasz ewangelista podał kilka szczegółów z dzieciństwa Pana Jezusa, te szczegóły poznał od Maryi Matki Pana Jezusa. Cuda, dzieciństwo, nauka Pana Jezusa okazały się mniej ważne od przepowiadania faktu, że Jezus żył, umarł i zmartwychwstał.
- Kiedy był czas usuwania krzyży ze szkół w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w jednej ze szkół dyrektor szkoły polecił woźnej zdjąć krzyże w salach lekcyjnych w szkole. Wówczas woźna powiedziała: proszę pana, jak pan zrobi to samo, co ten Człowiek na krzyżu, będzie czynił za życia cuda, będzie wskrzeszał i nauczał, umrze i zmartwychwstanie, to ja zdejmę ten krzyż, ale dopóki pan tego nie uczyni ja nie zdejmę tego znaku zbawienia. W całej okolicy, tylko w tej szkole krzyże pozostały. Owa kobieta okazała się świadkiem zmartwychwstania Pana Jezusa. Można czynić obietnice, można pięknie nauczać, można snuć plany jak urządzić świat, aby był lepszy, ale jeszcze trzeba za tę naukę i obietnice umrzeć i zmartwychwstać, a tego nikt do tej pory nie uczynił poza Jezusem Chrystusem.
Karol Marks i Engels zaproponowali w swoich dziełach pięknie urządzony świat. Kilka tomów liczyło ich dzieło. W tych kilku tomach zawarli tylko dwa zdania poświęcone tematowi śmierci. Wcielanie ich pomysłów na lepsze urządzenie świata pochłonęło ponad 100 milionów istnień ludzkich jak to zostało spisane w Czarnej Księdze Komunizmu. Można obiecywać piękne rzeczy, ale jeszcze trzeba samemu za nie umrzeć i zmartwychwstać, wtedy to może okazać się prawdą, a nie utopią.
- Pewna grupa turystów wracając z wycieczki do Egiptu odwiedziła katedrę Notre-Dame w Paryżu i poprosiła przewodników, aby im pokazano Ciało niejakiego Jezusa, które podobno jest przechowywane w katedrze od dwóch tysięcy lat, chcieli wiedzieć w jakim jest stanie, gdyż w Egipcie widzieli mumie faraonów z przed pięciu tysięcy lat. Dzisiejsze drugie czytanie mówi: bracia, módlcie się za nas, aby słowo Pańskie rozszerzało się i rozsławiło, podobnie jak jest pośród was, abyśmy byli wybawieni od ludzi przewrotnych i złych, albowiem nie wszyscy mają wiarę. Wierny jest Pan, który umocni was i ustrzeże od złego. Co do was, ufamy w Panu, że to, co nakazujemy, czynicie i będziecie czynić. Niechaj Pan skieruje serca wasze ku miłości Bożej i cierpliwości Chrystusowej! 2 Tes 2,16-3,5
- Tak, zostaliśmy ochrzczeni jako niewierzący, byliśmy chrzczeni jako dzieci, nikt nas nie pytał o zdanie, czy chcemy być ochrzczeni, czy chcemy być wierzący. Rodzice za nas podejmowali decyzję w nadziei, że z czasem zaakceptujemy wiarę, z czasem przyjmiemy zasady życia w wierze. Rodzice stworzyli środowisko wiary, tak iż czymś naturalnym były dla nas modlitwy, świątynie, msza, spowiedź i komunia św. Dar wiary rodzice potraktowali jak naturalne jest uzdolnienie do mowy, rodzice nie czekali, aż dorośniemy i sami wybierzemy język, w którym będziemy się porozumiewać z innymi. Nie przyszło im do głowy, aby do osiemnastego roku życia, czekać z nauczeniem nas mówienia po polsku, tak samo nie czekali, aż dorośniemy, żeby wybrać wiarę. Przekazali nam, to czym sami żyli i wielu ten dar przyjęło i pomorzyło, ale nie wszyscy. Wielu zostało ochrzczonych jako niewierzący, i wielu takimi pozostaje, chociaż znają obyczaje chrześcijańskie, chociaż uczestniczą w świętach religijnych, chrzczą dzieci i posyłają ich na religię w szkole, ale jak odezwą się przy stole na temat kościoła, księży, czy wiary, to ręce opadają. Nie wystarczy chodzić do kościoła na mszę, aby stać się wierzącym. Codziennie chodzimy do garażu, ale przecież nikt z nas nie stał się samochodem. Do tego, aby być wierzącym, trzeba to dziedzictwo wiary przyjąć i pomnożyć.
- W tym roku obchodzimy 1050 r. chrztu Polski. Kiedy Mieszko I przyjmował chrzest musiał najpierw uporządkować swoje życie małżeńskie, musiał oddalić siedem żon, poznać zasady wiary i podjąć decyzję, czy chce przyjąć Jezusa za swojego Pana i Zbawcę. Kiedy Mieszko I przyjmował chrzest nie pytano go czy chce zbudować Polskę chrześcijańską, nie, pytano go o jedno: czy wyrzeka się szatana i wszystkich spraw jego, a gdy powiedział: wyrzekam się, zapytano go: czy wierzysz w boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, i czy wierzy w Jezusa Chrystusa i w Ducha Świętego, a on powiedział - wierzę. Mieszko I zainwestował w wiarę i ta inwestycja do dziś przynosi owoce.
- Dlatego jako duszpasterze parafii Niepokalanego serca Maryi podjęliśmy pewien plan odnowienia wiary w naszej parafii. Na rozpoczęcie przygotowania do misji parafialnych uroczyście wnieśliśmy krzyż misyjny do naszej świątyni, który stał przy wejściu do świątyni od czasu powstania tej parafii. Wokół tego krzyża gromadzimy się na comiesięcznych czuwaniach modlitewnych, najbliższe takie czuwanie będzie 25 listopada o godz. 19.30 i każdy rejon parafii ma przychodzić w wyznaczona pierwszą sobotą miesiąca, aby odprawić nabożeństwo, o które Maryja prosiła w Fatimie. Nie dawno był czytany list Episkopatu Polski, aby wszyscy wierni złożyli Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana, zarządzona jest Nowenna przed tym Aktem i będzie odprawiana we wszystkich kościołach w Polsce od 10 do 18 listopada, w naszym kościele będzie Nowenna będzie po Mszy św. o godz. 17.00. Ponieważ Parafia nasza przygotowuje się do misji parafialnych przed 100. leciem objawień w Fatimie przygotowaliśmy druk odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych z modlitwą tego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. Bardzo prosimy wziąć ten druk do domu, rozmówić się z domownikami, zrobić uroczystość w domu, modlitwę i podpisać razem z domownikami, bądź samemu. Można z tym aktem wybrać się do kościoła i dokonać tego aktu indywidualnie, bądź z całą rodziną przy chrzcielnicy, poza oczami ludzkimi. Podpisany akt prosimy zostawić na ołtarzu przy chrzcielnicy. Na zakończenie misji parafialnych zostanie przygotowany nowy uroczysty i ten nowy będzie można zabrać do domu. Podpisany akt dołączymy do Jubileuszowej Księgi Pamiątkowej, aby ona niejako była Księgą Żywych w naszej parafii. Takie księgi pamiątkowe są po parafiach założone, gdy domy odwiedzała kopia cudownego obrazu Matki bożej.
- Nie spierajcie się z atakującymi Kościół podczas posiłków przy stole. Lepiej zapytajcie ich jak pytano Mieszka I, czy wyrzekli się szatana i wszystkich spraw jego, a gdy powiedzą, że wyrzekli się, to zapytajcie ich: czy wierzą w Boga Ojca Wszechmogącego, w Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego. Wszyscy zostaliśmy ochrzczeni jako niewierzący i wielu z nas pomnożyło wiarę, do wiary dodało wiele dobrych uczynków, bo wiara bez uczynków jest martwa powie św. Paweł, ale nie wszyscy są wierzący.
- Kiedy św. Augustyn podejmował decyzję o swoim nawróceniu, szalę jego wątpliwości przeważyła wiadomość, że słynny filozof pogański Wiktoryn złożył publicznie w katedrze przed wszystkimi zgromadzonymi wyznanie wiary, takie jak my recytujemy w czasie Mszy św. Oto, co pisze o Wiktorynie św. Augustyn: "Stary Wiktoryn był człowiekiem niepospolicie uczonym. Znał do głębi wszystkie sztuki wyzwolone. Ileż dzieł filozoficznych przestudiował, ocenił i skomentował. Był nauczycielem wielu znakomitych senatorów; i z wdzięczności za pracę profesorską, którą synowie tego świata uważają za ogromnie ważną, uczczono go wystawieniem jego posągu na forum w Rzymie. Aż do starości Wiktoryn był czcicielem bożków. Uczestniczył w świętokradczych obrzędach, które gorliwie odprawiała wówczas większość arystokracji rzymskiej, a także lud, składając hołd potwornym bożyszczom z przeróżnych stron świata. Wiktoryn aż do starości, przez tyle lat, bronił tych obrzędów całym żarem swej wymowy. A na starość nie powstydził się zostać sługą Chrystusa Twego, dziecięciem czerpiącym życie z Twoich zdrojów; poddał kark pod Twoje jarzmo, pochylił czoło przed hańbą Krzyża. O Panie, Panie, któryś niebiosa nachylił i zstąpił z nich, któryś gór dotknął, a zadymiły - jakżeś Ty zdołał do tego serca trafić? Symplicjan opowiadał mi, że Wiktoryn zarówno Pismo Święte, jak i inne księgi chrześcijańskie pilnie czytał i rozważał. I nieraz mówił do Symplicjana, jeszcze nie publicznie, ale prywatnie, na osobności: "Wiedz, że już ze mnie chrześcijanin". A na to Symplicjan: "Nie uwierzę w to ani cię nie uznam za chrześcijanina, póki cię nie zobaczę w kościele Chrystusa". A tamten śmiał się z przyjaciela, mówiąc: "Więc to mury czynią ludzi chrześcijanami?" Często powtarzał, że już jest chrześcijaninem. Symplicjan na to odpowiadał, a wtedy Wiktoryn nieraz przywoływał ów żart o murach. Tak naprawdę to on jeszcze bał się narazić swoim przyjaciołom, pysznym czcicielom demonów. Łatwo mógł się domyślić, jaka by się zwaliła na niego burza wrogości ze szczytu ich babilońskiego dostojeństwa, niczym z wierzchołków cedrów libańskich, których jeszcze Pan nie połamał. Wreszcie jednak dzięki usilnej lekturze nabył prawdziwej powagi i uląkł się, że Chrystus się go zaprze wobec aniołów świętych, gdyby on się uląkł przyznać do Niego wobec ludzi. Wydał się sam sobie winien wielkiej zbrodni: że wstydzi się pokornych tajemnic Słowa Twego, a nie wstydzi się świętokradczych obrzędów pysznych demonów, które w pysze przejął od innych. Odepchnął więc od siebie marność i zawstydzony zwrócił oczy ku prawdzie. Jak opowiadał Symplicjan, bez żadnych wstępów, zupełnie niespodziewanie rzekł do niego: "Chodźmy do kościoła, chcę być chrześcijaninem". Symplicjan, nie posiadając się z radości, zaraz z nim poszedł. W kościele najpierw pouczono Wiktoryna o podstawowych tajemnicach naszej wiary, a niebawem wpisał się na listę katechumenów, aby - ku zdziwieniu całego Rzymu, a radości Kościoła - odrodzić się przez chrzest. Pyszni widzieli to i gniew ich trawił; zębami zgrzytali i marnieli. Słudze zaś Twemu, Panie, wypełniła się nadzieja i już nie oglądał się na marności i na szaleństwa omylne.Nadeszła wreszcie pora wyznania wiary. W Rzymie ludzie, którzy mają wejść w zasięg Twojej łaski, zazwyczaj składają je w przepisanej formule, której się wyuczają na pamięć, a potem z podwyższenia wypowiadają ją wobec licznie zgromadzonych wiernych. Prezbiterzy, jak opowiadał mi Symplicjan, proponowali Wiktorynowi, aby złożył wyznanie wiary prywatnie, jak według zwyczaju pozwalano niektórym ludziom, jeśli publiczna ceremonia mogłaby im się wydać kłopotliwa. Lecz Wiktoryn swemu ocaleniu w wierze wolał dać świadectwo wobec całej rzeszy wiernych. Nie było przecież niczego zbawiennego w retoryce; a retorykę głosił niegdyś publicznie! O ileż mniej powinien teraz się wahać przed wyznaniem Słowa Twego wobec Twojej łagodnej owczarni, skoro przedtem nie wstydził się głoszenia własnych swoich słów wobec tłumu pomyleńców. Kiedy wszedł na podwyższenie, jakaż radość ogarnęła wszystkich, którzy go znali! A kto go nie znał? Jeden drugiemu w podnieceniu szeptał jego imię i leciało ono półgłosem z ust do ust przez całą rzeszę: "Wiktoryn! Wiktoryn!" Niebawem buchnął gwar, wiwatowali na jego .cześć, a potem nagle zamilkli, aby go uważnie wysłuchać. Z cudowną ufnością wyznał prawdziwą wiarę. Nie było tam człowieka, który by go nie chciał chwycić w ramiona i przycisnąć do serca. Te ręce, które go objęły, to była miłość ich i rozradowanie."
- Wybaczcie, że zamiast kazania czytam wam Wyznania św. Augustyna, ale ufam, że nie raz przez tan najbliższy rok buchnie radość z naszych serc, gdy nie jedno nazwisko pojawi się na drukach wyznania wiary i Jubileuszowego Aktu Poddania swojego życia Chrystusowi Panu. Nie wiemy jakim zagrożeniom poddane były dusze tych, którzy się pod drodze do Królestwa Bożego zagubili, może to były większe zagrożenia, niż my doświadczyliśmy i sądzimy, że nie potrzebujemy nawrócenia. Ale czyż Pan nie raduje się, z tego, że zagubiona jedna z dziesięciu drachm wraca do skarbca wiary?
- Św. Augustyn dodaje: "Dobry Boże, co to się dzieje w człowieku, że się bardziej cieszy z ocalenia duszy, która się wydawała już zupełnie stracona, albo duszy wyrwanej z przeraźliwego zagrożenia niż z ocalenia takiej, dla której nigdy nie gasła nadzieja, bo osaczające ją niebezpieczeństwa były mniej straszliwe? Przecież i Ty, Ojcze miłosierny, bardziej się radujesz jednym grzesznikiem pokutującym niż dziewięćdziesięcioma dziewięcioma sprawiedliwymi, którzy pokuty nie potrzebują.My też z weseleni słuchamy o tym, jak uradowany pasterz, gdy znalazł owcę zaginiona, przynosi ją na ramionach i jak powraca do Twego skarbca drachma, a ucieszone sąsiadki gratulują niewieście, która ją znalazła. Podczas radosnego obrzędu w Twojej świątyni napełniają się łzami nasze oczy, gdy słyszymy lekcję ewangeliczną o synu, który umarł był, a ożył, zaginął był, a odnalazł się.Radujesz się wtedy w nas i w aniołach Twoich. Cóż więc się dzieje w duszy, jeśli odnalezionymi albo oddanymi jej rzeczami, które miłuje, cieszy się ona bardziej, niżby się nimi radowała, gdyby je miała zawsze?" Obyśmy i my doczekali takich chwil w naszej świątyni, oby Pan i nam przymnożył wiary.
- Początek strony
NIEDZIELA NARODZENIA PAŃSKIEGO 25 XII - PASTERKA 2016
NIEDZIELA NARODZENIA PAŃSKIEGO 25 XII - PASTERKA 2016
- Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło Iz 9, 1 . Oto pośród ciemności tej nocy rozbłysło nam światło, światło tego, o którym starzec Symeon powiedział, że jest on na upadek i powstanie wielu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą Łk 2, 34.
To Dziecię jest na znak sprzeciwu On jest tym, któremu sprzeciwiać się będą. To Dziecię powoduje rozdźwięk, są ci którzy się cieszą z Jego przyjścia, ale są też ci, którzy są zbuntowani. On przeszkadza, tak jak światło przeszkadza, żyjącym w ciemności. Kiedy zapali się światło siedzącym w ciemności oni krzyczą zgaś światło, to nas oślepia.
- Historia zna wielu ludzi, którzy czynili siebie bogami, ale jeden Bóg stał się człowiekiem. Wielu ludzi domagało się zaszczytów i uznania, ale jedynie Bóg nie wstydzi się być małym, bezradnym jak dziecko. Bóg jest jak Ojciec z przypowieści o marnotrawnym synu Łk 15.20. Jego Syn porzuca niebo, traci wszystko, co ma, chwałę niebiosów, chóry anielskie, godność Syna Bożego i ląduje jak syn marnotrawny w stajni pośród zwierząt. Po co to wszystko czyni? Oto Bóg jest jak kupiec, który poszukuje pięknych pereł Mt 13, 45, a gdy znajdzie jedną drogocenną perłę, sprzedaje wszystko, aby kupić te jedną drogocenną perłę. Czyni to z miłości dla tej jednej, jedynej perły jaką my jesteśmy, przychodzi na drogi naszego życia aby szukać perły, aby ją znalazłszy oczyścić i nosić z dumą jak drogocenny klejnot, dla którego porzucił niebo, a obrał barłogi. Tak przecież śpiewamy w kolędzie. Czy możemy uwierzyć, że jesteśmy perłą drogocenną, skarbem ukrytym w roli dla której Bóg sprzedaje niebo? sprzedaje wszystko, co ma, a nawet traci swoje życie, aby nabyć tę jedną jedyną perłę jaką jest każdy z nas? Czy my wierzymy w tę miłość? Czy myślisz, że Pan Bóg nie mógłby sprawić, żeby ten kościół zapełnił się aż trzeszczałby w szwach. Wystarczyłoby, aby uczynił jakiś znak na niebie, i tysiące ludzi zbiegłoby się do Śródborowa. Mógłby, ale On nie chce. Jemu wystarczy, że uwierzysz iż jesteś tą rolą, którą Bóg kupił za wszystko, co miał. Zainwestował całe swoje życie, aby ją nabyć. Jesteś tą jedyną perłą. To Jemu wystarczy, tyle ile was jest, aby świat zmienić, aby parafię zmienić, Tylko, żebyś miał wiarę.
- Dlatego tak ważne jest, aby odnowić wiarę na 1050 rocznicę chrztu Polski. Wśród tych narodów kroczących w ciemnościach pogaństwa przed 1050 laty był i nasz naród. Dziś trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcę kontynuować to dzieło rozpoczęte chrztem Mieszka I. Gdy Mieszko I przyjmował chrzest, było nas ok. jednego miliona ludzi, tyle samo, co Czechów, dziś nas jest ok. 40 milionów ludzi, a Czechów kilkanaście milionów. pomimo zaborów, pomimo zsyłek na Syberię, pomimo ludobójstwa, jest w nas jakaś przedziwna siła, która sprawia, że trwamy i powiększamy swoją siłę.
Może w geniuszu Mieszka I odżył geniusz człowieka, który skonstruował najstarszy na świecie bumerang znaleziony w jaskini w Obłazowej koło Kielc, może odżył geniusz człowieka, który wynalazł koło, najstarsze wyobrażenie koła i zaprzęgu ciągnionego przez renifery zostało znalezione koło Krakowa, kiedy Egipcjanie ciągnęli swoje głazy po piaskach pustyni na płozach, tu na tych terenach, gdzie żyjemy wynaleziono koło i zaprzęg do wozu na kołach. Zresztą w Wietrzykowicach są piramidy starsze o tysiąc lat od tych, które oglądamy w Egipcie. Po 1050 latach pytamy się, czy historia zatoczy koło i znajdą się wielcy, którzy jak Mieszko I podejmą odważne decyzje, które przyniosą dalekosiężne skutki. Mieszko I przyjął chrzest nie z pobudek politycznych, ale dla piękna wiary katolickiej. Na około nie miał przykładów pięknego życia chrześcijańskich królów, ojciec jego żony był bratobójcą i handlował niewolnikami przekazujące je na rynki arabskie.
Sclavus - niewolnik, dla ludzi Zachodu nie mielismy imienia, bylismy sclavus, co weszło do języka angielskiego - slave. Zresztą takie nastawienie odżyło, gdy Lubański strzelił zwycięskiego gola na stadionie Wembley usłyszeliśmy z trybun: animals, animals, animals.
- Dlaczego wielu dziś traci wiarę? Bo wiara wymaga prawdy. Być prawdziwym katolikiem, to iść za prawdą, która jest niewygodna. Być dziś wierzącym, to być znakiem sprzeciwu, być wytykanym palcem, wyśmiewanym, a my jesteśmy tymi, którzy wybierają wygodę, szukają własnego bezpieczeństwa, szukamy swojej woli, szukamy łatwego życia, prawda nie jest łatwą, prawda idzie drogą wojny, walki, zmagania, a my wolimy iść drogą wygody, dążymy do tego aby zaspokoić siebie, chcemy zadowolić siebie samego. Dogodzić sobie we wszystkim, chcemy wybrać takie życie, gdzie zapomną o mnie, zapomną o mojej przeszłości. Dziś chcemy przychodzić do kościoła i ukrywać się za filarem, siedzieć przed wejściem do kościoła, przychodzić tylko na święta i nigdy nie zmierzyć się z prawdą o sobie, aby Bóg nie rzucił światła na moje życie.
- Łatwo jest być księdzem, gdy ksiądz mówi o sprawach, które wszyscy akceptują, mów o ekologii, mów o ochronie środowiska, mów mi o szacunku dla zwierząt, bo to nie rodzi sprzeciwu, ale dotknijmy serca człowieka, dotknijmy rany w sercu, to zobaczymy wojnę. Idą czasy, gdzie będą chcieli zamykać usta wszystkim prorokom, i najlepiej byłoby, aby w kościele nie mówiło się o trudnych sprawach, o lenistwie w służbie bożej, o hipokryzji, o bezbożnictwie ojców, o antykoncepcji, abyśmy nie nazywali po imieniu co jest cudzołóstwem, życiem na kocią łapę, abyśmy nie nazywali nieczystości, nieczystością, abyśmy nie nazywali kradzieży, kradzieżą, aby wszystko było to samo, czyli byle jakie i bez smaku. Ale Chrystus mówił: powiadam wam, jak my przestaniemy mówić, kamienie wołać będą.
- Kiedy pojawi się antychryst to będzie on niesamowicie przyjemny, niesamowicie kulturalny, nie wzbudzający negatywnych emocji, niesamowicie poprawny politycznie, ale antychryst ma być niesamowitą trucizną, która zatruje drzewo od samego korzenia. Bogu niech będą dzięki, że niektórzy są jeszcze tacy, którzy mają odwagę mówić o tym, co wielu nie ma odwagi mówić. Bo wielu skłania się ku temu co łatwe. Trudniej jest stanąć przed lustrem i zobaczyć, gdzie jest to miejsce, gdzie utraciłem swoje człowieczeństwo. Wielu mówi: co jest w tym złego, że śpię z chłopakiem bez ślubu, co jest złego w tym, że nie chodzę do kościoła, co złego jest w tym, że rozbijam cudze małżeństwo, oni się i tak już nie kochają, a my kochamy się, jest między nami miłość. Tak inteligentni jesteśmy, a tak łatwo dajemy się oszukać i zwodzić. Tak wykształceni jesteśmy a tak łatwo idziemy za bzdurą, tak bardzo doświadczeni jesteśmy, a tak łatwo ulegamy złudzeniom. Ty możesz mieć samochód syrenkę i napisać sobie na nim ferrari, ale to nie jest ferrari, to dalej jest syrenka. To, co nazywamy miłością nie jest miłością.
- Miłość jest to, co wychodzi z serca i ożywia świat. Miłość to jest to, co czuł Pan Bóg, gdy patrząc w siebie zdecydował stworzyć człowieka, stworzyć nas, stworzyć ciebie, wiedząc że często będziesz gryźć rękę tego, który ciebie stworzył, wiedząc, że odejdziesz od Niego i nie będziesz chcieć Go znać, że wybierzesz innych bogów, miłość to jest to co, czuje ten mąż, który po 50 latach małżeństwa widząc swoją żonę, która choruje, ma sklerozę, leży bezwładna i on czuje miłość do niej większą niż wtedy, gdy ona miała 18 lat, to jest miłość.
Chodząc po kolędzie prosiłem, aby otworzyć Pismo święte na chybił trafił. Uczynił to mężczyzna i natrafił na fragment z Księgi Mądrości: Szczęśliwy mąż, który ma dobrą żonę, pytam się, czy to prawda, tak proszę księdza, żyjemy już 53 lata w małżeństwie i jesteśmy zaskoczeni, że Pan Bóg tak pięknie do nas przemówił. Oto po 53 latach małżeństwa mąż patrzy na swoją zonę jakby miała 18 lat, to jest miłość. W drugim domu podobna historia, mąż otwiera Pismo św. na fragmencie, dom trzeba budować na skale, pytam czy to prawda, a on odpowiada tak prosze księdza. Jesteśmy 50 lat po ślubie, gdy byłem dzieckiem w beciku, niedaleko tego miejsca, gdzie stoi kościół palił się dom, a ja leżałem w beciku, pewien człowiek wpadł do domu, nakryty korzuchem i wyrzucił mnie przez okno, ale blisko płonącego domu, tak iż nikt nie mógł podejść by mnie odciągnąć, ten sam człowiek, wybiegł z płomieni i mnie odciągnął. Miałem spaloną twar i ręce, tylko oczy zasłoniłem piąstkami. Dziś jestem zdrowy, nie mam śladów na twarzy. Przeżyliśmy 50 lat w małżeństwie. Bo miłość, to jest poświęcenie. Miłość to jest to uczucie młodego małżeństwa, które bardziej kocha nowe życie kolejnego dziecka, bardziej niż swoją wygodę, niż nowy samochód, niż wakacje na Karaibach. To jest miłość. Miłość to jest to uczucie, które na siebie przyjmuje te wyrzeczenia, które każą znieść szyderstwo i wzgardę, cierpienia, aby nie wyrzec się Chrystusa. Miłość to jest to co czuje ta dziewczyna do Chrystusa, gdy mówi do swojego chłopaka, ja nie mogę dopuścić się tych rzeczy, które ty byś chciał. Miłość to jest, to co ty czujesz, gdy wyrzekasz się grzechu ze względu na Jezusa Chrystusa, który zawsze cię kochał i stanął na drodze, która prowadziła do piekła i tam przelał swoją krew, abyśmy mieli życie i mieli je w obfitości.
- Miłość to nie jest to, co przychodzi z telewizji, to nie jest to, co jest treścią kolejnego serialu.
Miłość to jest to, co czuje Pan Bóg względem nas, gdy postanawia jak kupiec poszukujący pięknych pereł, sprzedać wszystko, aby kupić tę jedną drogocenną perłę, miłość jest jak ten, kto znalazł skarb ukryty w roli i zakopał go ponownie, a potem poszedł i sprzedał wszystko, co miał i kupił tę rolę. Pan Bóg sprzedał swoje niebo, sprzedał swój majestat Boga, a wybrał barłogi, po co to uczynił? Dlaczego tak postąpił jak marnotrawny syn, który stracił wszystko czym obdarzył go ojciec i na końcu wylądował pośród zwierząt? Po co Pan Bóg to uczynił? Uczynił tak, aby odszukać drogocenną perłę w tym barłogu i ją oczyścić? Po co komu drogocenna perła? Ano perła jest po to aby ją nosić i się nią chwalić. Tą perłą jest Maria Magdalena, tą perłą jest celnik Mateusz, tą perłą jest każdy z nas.
Miłość to jest to, co dziś świętujemy. Bóg przez święta Bożego Narodzenia pokazuje, że nieustannie posyła do nas proroków i nauczycieli, a my jednych ukamienowaliśmy, innych wyrzuciliśmy z winnicy, innych zraniliśmy w głowę, aż w końcu posłał swojego jedynego Syna, mówiąc sobie uszanują mojego Syna, a myśmy Go ukrzyżowali rękami bezbożnych jak powie św. Piotr w dniu zesłania Ducha Świętego. My proroków zabijamy, a On stale nam posyła swego Jedynego Syna. Co znaczy zabić? Zabić to nie tylko zabić siekierą, ale można zabić obojętnością. Gdy chłopak wyznaje miłość, dziewczyna może tę miłość odrzucić, może jej nie przyjąć i chłopak to zrozumie, nie przeżywa tego tak dramatycznie, ale jak dziewczyna jest obojętna na jego miłość i nie reaguje na nią, a nawet z niej szydzi, to ta obojętność zabija chłopaka, niszczy go.
Jezus nam tłumaczy w przypowieści o zaproszonych na ucztę, że ojciec miał jedynego syna dla którego chciał wyprawić ucztę weselną, wysłał swoje sługi do przyjaciół: powiedzcie zaproszonym wszystko, jest gotowe przyjdźcie na ucztę. Ale oni okazali obojętność, jeden poszedł do swojego kupiectwa, inny na swoje pole, jeszcze inny kazał powiedzieć: ożeniłem się i nie mogę przyjść. To jest miłość, gdy Bóg nadal wysyła zaproszenia, a my reagujemy obojętnością: nie mogę przyjść, bo jestem zmęczony po pracy, nie mogę przyjść, bo mam rodzinę, nie mogę przyjść bo mam pracę, nie mogę przyjść bo takie dziś czasy. A On nieustannie mówi: powiedźcie zaproszonym wszystko jest gotowe, idźcie na rozstajne drogi i zmuszajcie do wejścia, aby dom mój był zapełniony. A co z naszej strony jest? Z naszej strony jest obojętność, która zabija miłość, zabija w nas ten żar, który Bóg chce w nas rozpalić. Rozpalić i rozognić nie dlatego, że Bogu czegoś brakuje, nie, On widzi, że nam brakuje tego żaru i życie nie jest życiem do którego nas stworzył, on widzi, że nasze życie staje się nijakie bo staje się jak sól, która utraciła smak i nadaje się już tylko na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi, On widzi, że światło wiary stawiamy pod korcem strachu, a nie na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.
- My mówimy muszę iść na Mszę, muszę iść do spowiedzi, muszę przyjąć komunię św. A ja mówię niczego nie musisz. Pan Jezus nie musiał przyjść w ludzkim ciele na świat. On chciał przyjść. On jeden nigdy nie był niewolnikiem, on nigdy nie zaznał niewoli. On chciał wejść do naszego życia, On chciał wejść tam gdzie jest piekło naszego życia. Czy myślisz, że jakby Bóg chciał to ten kościół w jednej chwili zapełnił by się aż trzeszczały by ściany. Bóg uczyniłby znak na niebie i wszyscy z całego świata zbiegliby się tu w to miejsce. Ale Bóg wybrał ciebie. Jemu wystarczy odrobina soli, aby świat nie utracił smaku. Jemu wystarczy tyle, co dziś jest was w kościele, aby ten świat zmienić, aby zmienić parafię. Ale czy ty jesteś tą solą dla świata, czy ty płoniesz tym światłem, które On przyniósł na ziemię? Czy ty wierzysz, że jesteś wybrańcem Bożym? Wybrańcem dlatego, że jesteś lepszy od innych, nie! Ale po to, aby poszedł w duchu i prawdzie głosić dziś: ujrzałem zbawienie, które jest udziałem całego narodu, że Bóg przyszedł na świat, aby ciebie odnaleźć jak perłę, jak skarb ukryty w roli, który trzeba tylko oczyścić i staniesz się klejnotem. Wybrał ciebie, abyś poszedł na krańce świata, by innym powiedzieć, że Bóg nie potępia grzesznika, ale go zbawia.
- W tych świętach jest paradoks, bo Pan Bóg posyła nam swojego Syna, ale my nie przyjmujemy Jego nauczania. Mówimy to jest dziedzic zabijmy, go a posiądziemy winnicę i winnica będzie nasza. Pan Bóg posyła nam proroków ale my nie przyjmujemy ich nauczania, mówimy Pan Bóg tak, ale kościół nam do niczego nie potrzebny i bez niego możemy się obejść, możemy obejść się bez jego księży i biskupów, bez ich nauczania. Ale ludzie posłuchajcie, macie swoje wyobrażenie jak powinien wyglądać kościół, jak powinno wyglądać jego nauczanie, mówicie, że sami wiecie najlepiej czego powinien ksiądz nauczać, tylko to dziwne jest że nie wiesz dlaczego twoje życie się nie zmienia, Dlaczego jak rok temu nie byłeś u spowiedzi na święta, tak i w tym roku nie poszedłeś do spowiedzi. Jak rok temu psioczyłeś na wszystko, tak i dziś psioczysz tak samo na wszystko.
My wszystko, dobrze wiemy, we wszystkim mamy rację, tylko nie wiemy dlaczego życie nasze się nie zmienia, nie wiesz dlaczego jak rok temu piłeś tak nadal pijesz, i obchodzisz święta jak poganin i celnik, tylko nie wiesz dlaczego jak rok temu warczałeś na żonę, tak i teraz to czynisz. Jak rok temu narzekałeś na wszystko, tak i teraz i to jeszcze bardziej narzekasz. Wszystko wiemy, jak ma wyglądać, tylko nie wiemy dlaczego nasze życie się nie zmienia? Dlaczego nadal jesteśmy letni i obojętni i nasze zachowanie niczym nie różni się od postępowania pogan? Wielu proroków, wielu kapłanów zostało zabitych od początku głoszenia ewangelii, a człowiek cały obolały w całym swoim życiu, jest siny na całym swoim ciele i nie znajduje wyjścia ze swojej biedy, ale pomimo tych ran, nie znajduje w sobie pokory, aby przyjąć Chrystusa całym sercem.
Przyznaj sam przed sobą jak jest w twoim życiu, czy przyjmujesz Pana szczerze jak pasterze, jak Maryja i Józef, jak trzej królowie, którzy przemierzyli setki kilometrów aby przed Nim w stajni upaść na kolana i dać, to co mieli najdroższe. Jak możesz mówić, że przyjmujesz Chrystusa jak królowie, skoro nie wiesz, co to pielgrzymka, co to odciski na stopach, co to zdarte do krwi nogi pielgrzyma? Czy naprawdę wierzysz, że On jest tak zakochany w tobie, że sprzedał wszystko, co miał, aby pozyskać ciebie, twoje serce, stracił cały swój majestat niebios, obrał barłogi, bo jest w tobie zakochany, nie patrzy na to, że mówią o Nim, żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników, że przez Belzebuba władcę złych duchów wyrzuca złe duchy, On nie patrzy na ludzkie języki i tylko bierze ciebie w obronę jak wziął w obronę jawnogrzesznicę, Maryja nie patrzyła, co Józef powie na to, że jest brzemienna jeszcze nim zamieszkali razem, tylko mówi do anioła niech mi się stanie jak mówisz.
- Bo może nie wierzysz, żeby Bóg kocha ciebie za darmo. Bo zostałeś nauczony, że na świecie nic nie ma za darmo, świat oszukuje nas, gdy mówi, że daje gratis przy zakupach, że daje rabaty, gdy wiele kupujemy, ale nauczeni jesteśmy, że za wszystko musimy zapłacić. Dlatego nie wierzymy, że Bóg może kochać nas za darmo, miłością czystą i bezinteresowną, bez żadnych zasług? Jeżeli nie wierzysz, że to jest miłość, gdy Bóg staje się dzieckiem, aby nas swoim ubóstwem ubogacić, to jak możesz mówić, że Chrystus jest Twoim Panem i Zbawcą? Miłość nie jest serialem, nie jest pięknym opowiadaniem. Miłość jest cierpliwa, miłość nie jest zależna od namiętności, miłość nie wymaga narkotyków, nie wymaga seksu, miłość nie ustaje, miłość się nie kończy, ale miłość stale dojrzewa. Miłość jest jak dziecko ufna i czysta. Miłości nie można kupić, nie można sprzedać, nie można jej zamienić. Miłość nie jest jak proroctwa, które się skończą, miłość nie jest jak nadzieja bo kiedyś ujrzymy Boga takim jakim jest i wtedy nadzieja przeminie, zostanie tylko miłość, bo miłość jest największa, miłość nigdy nie przeminie. Niech dziś każdy z nas upadnie jak pasterz i złoży to, co ma, niech każdy padnie na kolana jak król i pokaże swoje zniszczone stopy, które zdarł po drogach życia, dążąc do Jego stajenki. Niech każdy uzna, że nie ważne, co było tydzień temu, jaki był wczoraj, ale niech każdy powie Jemu od dziś, od zaraz idę za Tobą.
- Módlmy się aby Boże Dziecię wybawiło nas:od głupoty udającej mądrość,
od kłamstwa udającego prawdę,
od ślepoty udającej dalekowzroczność,
od chamstwa udającego obrażoną godność,
od fanatyzmu udającego wiarę,
od brudu udającego czystość,
od nienawiści udającej miłość,
od niewoli udającej wolność,
od obłudy udającej szczerość,
od pychy udającej pokorę,
od warcholstwa udającego odwagę,
od szatana, który mówi nie, a myśli tak, a mówiąc tak, myśli nie.
- Początek strony
Copyright © Parafia Niepokalanego Serca Maryi w Otwocku Śródborowie, all rights reserwed